Św. Bonawentura
biskup i doktor Kościoła (1217- 1274)
Jan Fidanza, znany powszechnie jako Bonawentura z Bagnoregio był jedną z najwybitniejszych postaci średniowiecza, człowiekiem wszechstronnie uzdolnionym, olbrzymem umysłu i serca. Był znakomitym teologiem i filozofem, biskupem i kardynałem, generałem franciszkanów, ojcem soboru w Lyonie (274) i doktorem Kościoła katolickiego.
Urodził się około roku 1217 w Civita di Bagnoregio w pobliżu Viterbo we Włoszech. Dziś Civita di Bagnoregio jest miejscem niezwykłym, zalicza się je do osobliwości turystycznych, można do niego dojść pieszo jedynie poprzez długi most. Miasto zostało założone ponad 2500 lat temu przez Etrusków około 150 km na północ od Rzymu na wysokiej skale tufowej, otoczone wzgórzami pokrytymi lasem, jako ukryte przed ludzkim okiem, przez długie wieki dawało względne bezpieczeństwo. Z upływem czasu tuf poddany erozji zaczął się osuwać i zagrażać istnieniu tej miejscowości, stąd określa się ją mianem miasta, które umiera. Kres świetności Civita di Bagnoregio przypada na koniec XVII wieku, kiedy to wskutek trzęsienia ziemi, jakie nawiedziło te tereny, zniszczona została znaczna część zabudowy miejskiej. Z rodzinnego domu Bonawentury obecnie prawie nic nie pozostało, jedynie ruiny ścian. W centrum miasteczka znajduje się świątynia pod jego wezwaniem, a na placu św. Augustyna stoi pomnik Bonawentury.
Na chrzcie świętym, mającym miejsce najprawdopodobniej w Bagnoregio przyszły Święty otrzymał imię Jan, po swoim ojcu, który był lekarzem i praktykował w Viterbo. Matką zaś była Maria di Ritello (Margaritello). O tym najwcześniejszym okresie życia nie było nie mamy pewnych informacji. Wiadomo jedynie, co Bonawentura sam potwierdza swoich pismach, że we wczesnym dzieciństwie poważnie zachorował i został cudownie uzdrowiony przez św. Franciszka. Podanie głosi, iż matka zaniosła modlitwy za niego do Świętego z Asyżu. Franciszek miał wówczas wykrzyknąć: „O buona ventura!”, czyli „O szczęśliwy losie”. W Bagnoregio znajduje się do dziś pewna grota zwana grota św. Bonawentury, w której miało się dokonać spotkanie obu Świętych i cudowne uzdrowienie. To wydarzenie miało wpływ na całe życie młodego Jana, zrodziło głęboką cześć i wdzięczność dla św. Franciszka, o które z pewnością starała się pobożna matka.
Sam Doktor Seraficki w prologu do Życiorysu większego św. Franciszka z Asyżu tak pisze:
„Czując się niegodny i niezdolny do opisania życia człowieka tak czcigodnego i w pełni zasługującego na naśladowanie, nigdy nie podjąłbym się tego dzieła, gdyby nie skłoniła mnie do tego gorąca miłość braci, a także zgodna decyzja kapituły. Decydująca natomiast była cześć, którą, jak sądzę, żywię wobec świętego Ojca. Przecież dzięki jego wstawiennictwu i zasługom zostałem wyrwany z objęć śmierci jeszcze w dziecięcym wieku, co wciąż świeżo zachowuję w pamięci. Boję się, że zaciążyłaby na mnie wina niewdzięczności, jeślibym nie wyśpiewał hymnu pochwalnego na jego cześć” (LegM Prol. 1-3).
Prawdopodobnie w latach 1225-1235 pobierał elementarne wykształcenie w klasztorze minorytów w rodzinnym miasteczku i dojrzewał do podjęcia ważnych decyzji w swym życiu.
W latach 1236 – 1242 był studentem Uniwersytetu Paryskiego. W 1243 roku wstąpił do Zakonu Braci Mniejszych i rozpoczął studia teologiczne. Tym, co zdecydowało o takim kroku, była nie tylko głęboka miłość i wdzięczność wobec św. Franciszka, ale – jak sam wyznaje – „podobieństwo z początkiem i doskonałością Kościoła jego braci”. W 1245 otrzymał święcenia kapłańskie. Studiował teologię pod kierunkiem znakomitych mistrzów, współtwórców franciszkańskiej szkoły filozoficzno-teologicznej: Aleksandra z Halles, Jana z La Rochelle, Odona Rigalda i innych. Do 1257 roku sam pełnił obowiązki profesora tejże uczelni.
2 lutego 1257 na kapitule generalnej w Rzymie został wybrany na siódmego generała Zakonu Braci Mniejszych. Z zapałem zabrał się do powierzonego mu zadania, mając na uwadze tylko dobro i odnowę życia zakonu. Pod jego kierunkiem i z jego inspiracji w 1260 roku powstały tak zwane konstytucje narbońskie, które przez wieki uchodziły za model zakonnego prawodawstwa. Poprzez swoją pokorną i odważną działalność dokonał reorganizacji istniejącego Zakonu, nadając mu ramy prawne. Piękne świadectwo wydał o nim Piotr Jan Olivi: „Jego wewnętrzny charakter był niezwykły, tak z racji jego jak najbardziej pobożnych uczuć, jak też dlatego, że głosił zawsze doskonale czyste nauczanie (..) słyszałem go często mówiącego; jak Apostoł mówił: Wszyscy grzeszymy w wielu sprawach. Pomimo to tak ganił ogólne rozluźnienie w obecnym czasie, (…) iż, od kiedy został generałem, zawsze pragnął być obrócony w proch, aby tylko zobaczyć zakon osiągający żarliwość św. Franciszka i jego towarzyszy”.
W 1265 roku odrzucił nominację papieża Klemensa IV na arcybiskupa Yorku, a godność biskupa Albano i kardynała przyjął dopiero na stanowczą prośbę papieża Grzegorza X w 1273 roku. 11 listopada tegoż roku papież udzielił mu sakry biskupiej i zlecił prace nad przygotowaniem soboru w Lyonie.
Po zakończeniu pierwszej sesji soborowej zmarł nagle w nocy z 14 na 15 lipca 1274 w klasztorze franciszkańskim w Lyonie. Uroczystości pogrzebowe pod przewodnictwem papieża Grzegorza X odbyły się 15 lipca jest gromadziły tłumy (około 500 biskupów i ponad 1000 księży). Kazanie pogrzebowe wygłosił kardynał Piotr z Tarentaise OP w oparciu o słowa proroka Dawida: „Płaczę nad tobą, mój bracie Jonatanie”. Ciało zmarłego złożono najpierw w zakrystii kościoła św. Franciszka, a w 1451 roku przeniesiono do nowej świątyni pod tym samym wezwaniem w Lyonie. Kość prawego ramienia Bonawentury w 1491 roku podarowano jego rodzinnemu miastu Bagnoregio i umieszczono w srebrnym relikwiarzu w ołtarzu bocznym w katedrze San Nicola e San Donato. W 2009 roku przed tą relikwią modlił się papież Benedykt XVI. Prócz relikwii ramienia Świętego w tejże świątyni znajduje się również Biblia z XII wieku, z której mógł korzystać sam Bonawentura.
Pozostałe doczesne szczątki Świętego zostały sprofanowane podczas zamieszek kalwińskich w Lyonie w roku 1562 i wrzucone do Rodanu. Bonawenturę kanonizował papież Sykstus IV 14 kwietnia 1482 roku, a papież Sykstus V w 1588 roku zaliczył go do grona doktorów Kościoła, nadając mu tytuł „Doctor seraphicus”.
Św. Bonawentura był człowiekiem niezwykłej łagodności i prawości charakteru. Najlepiej potwierdzają to opinie jemu współczesnych, zarówno jego przeciwników, jak i zwolenników. Nauczyciel i mistrz Bonawentury na Uniwersytecie Paryskim – Aleksander z Hales – podkreślał jego czystość serca, powiedział o nim, że „patrząc na niego, odnoszę wrażenie, że chyba Adam nigdy nie zgrzeszył. Współcześni nazywali go mężem świętym, sprawiedliwym, prawym i bojącym się Boga, wzrastającym w łasce i świętości coraz wyżej i bez ustanku; ponieważ każdą prawdę, uchwyconą rozumem, przemieniał w formę modlitwy i chwalenia Boga, ożywiając wszystko wewnętrznym ogniem pobożności”. W podobnym duchu charakteryzuje go notariusz papieski pośmiertnej notatce: „Mąż znakomity poprzez świętość życia, nieskazitelność zachowania i wzorowe postępowanie; człowiek uprzejmy, litościwy i miłosierny, bogaty w cnoty, kochany przez Boga i ludzi (…). Rzeczywiście Bóg obdarzył go taką łaską, że kto go widział, zostawał od razu zdobyty przez jego uprzejmość i popchnięty do kochania go”.
Bonawentura pozostawił po sobie bogatą spuściznę teologiczno-mistyczno-ascetyczną. Rozwijał w niej problematykę życia wewnętrznego, począwszy od nawrócenia się do Boga, aż do mistycznego z Nim zjednoczenia. Znane jest jego powiedzenie: Non est perfecta cognitio sine dilectione (Nie ma prawdziwego poznania bez umiłowania). Bonawentura był mistrzem słowa, tworzył nowe słownictwo, przekazywał myśl w sposób prosty, zrozumiały dla wszystkich, potrafił przybliżyć czytelnikowi sprawy wzniosłe w sposób dla niego przystępny. Centralnym punktem odniesienia jego pism był zawsze Chrystus, jako Droga prowadząca do zjednoczenia z Ojcem. Zafascynowany św. Franciszkiem przelewał na papier jego doświadczenie, od niego czerpał światło w uprawianiu teologii i w służbie Kościołowi i zakonowi.
Pozostawił po sobie liczne traktaty teologiczne i pisma mistyczne. Jego główne dzieła to Solilokwium, Itinerarium mentis in Deum, De triplici via,tworzą one tak zwaną trylogię dzieł o życiu wewnętrznym. Lignum vitae, Vitis mistica, Breviloquium, Collationes in Hexaemeron, Komentarz do czterech Ksiąg Sentencji Jana Lombarda, Życiorys większy św. Franciszka (Legenda Maior), Życiorys mniejszy św. Franciszka (Legenda minor) i inne. W swoich pismach jawi się, jako wybitny mistrz życia wewnętrznego, i olbrzym ducha, pisał nie tylko jako teoretyk, ale jako prawdziwy mistyk, tj. człowiek, który osobiście doświadczył Boga. Papież Leon XIII nazwał go nawet księciem wśród mistyków.
Święty Bonawentura z Bagnoregio jest patronem franciszkanów, matek oczekujących potomstwa, dzieci i teologów.
Za: „Franciszek i bracia” WSD oo. Bernardynów, Kalwaria Zebrzydowska 2018, ss. 47-52.
Modlitwy św. Bonawentury
Boże mój, proszę, bym poznał Ciebie, bym kochał Ciebie, bym wiekuiście radował się Tobą. A skoro nie mogę czynić tego w pełni w tym życiu, to przynajmniej niech tu wzrasta moje poznanie Ciebie i miłość, iżbym tam miał radość pełną, tutaj w nadziei, tam w rzeczywistości. Panie Ojcze, przez pośrednictwo swego Syna radzisz, owszem każesz prosić i obiecujesz przyjąć prośbę, żeby „nasza radość była pełna” (J 16, 24). Proszę Cię, Panie, skoro w przedziwnym zamiarze swoim radzisz nam prosić i obiecujesz przyjąć prośbę, daj nam pełną radość; tymczasem niech o tym rozważa mój duch, niech mówi język, niech kocha me serce, mówią usta, pragnie dusza, pożąda ciało, wymaga cała moja istota, tak długo, czy wejdę do radości Pana mego, który jest troisty i jeden na wieki. Amen.
(Rozmowa z samym sobą, 27)
O „bogaty dla wszystkich” (Rz 10, 12), o dobry Panie Jezu, któż może godnie wyrazić słowem, pojąć sercem, opisać ręką ową niebiańską chwałę, którą obiecałeś dać Twoim ubogim? Oni bowiem przez swoje dobrowolne ubóstwo zasługują na „towarzystwo Twórcy chwały”, oni zasługują na „możne sprawy Pańskie” (Ps 70, 16), do owych wiecznych przybytków, do owych najwspanialszych mieszkań, oni zasługują na to, by stać się obywatelami owego państwa, którego twórcą i założycielem jest Bóg. Ty obiecałeś im swoimi błogosławionymi ustami, mówiąc: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem ich jest Królestwo Niebieskie” (Mt 5, 3). Panie Jezu Chryste! Królestwo niebieskie nie jest niczym innym, jak tylko Tobą samym, który jesteś „Królem królów i Panem panujących” (1 Tm 6, 15). Ty sam dasz im siebie jako nagrodę, zapłatę i radość. Oni będą radować się Tobą, będą cieszyć się Tobą, nasycą się Tobą. Bowiem „ubodzy będą jedli i nasycą się i będą chwalić Pana ci, którzy Go szukają. Ich serca będą żyć na wieki wieków” (Ps 21, 27). Amen.
(Do sióstr o doskonałości życia, 3, 10)
Najdroższy Jezu, spraw, abym wierząc, że jesteś celem wszystkich rzeczy, ufając Tobie i kochając Ciebie „całym sercem, całym umysłem, całą duszą, wszystkimi siłami” (Mk 12, 30) mógł dojść do Ciebie. Ty sam mi wystarczasz, Ty sam mnie zbawiasz, Ty sam jesteś dobry i słodki dla tych którzy Cię szukają i „miłują imię Twoje” (Ps 5, 12). Ty bowiem, mój dobry Jezu, jesteś Odkupicielem zatraconych, Zbawicielem odkupionych, nadzieją wygnanych, mocą utrudzonych, słodkim pocieszeniem uciśnionych. Ty jesteś uwieńczeniem i szczytem panowania triumfujących, jedyną zapłatą i radością wszystkich mieszkańców nieba, sławnym potomkiem Najwyższego Boga, wspaniałym owocem dziewiczego łona, obfitym źródłem wszystkich łask, „z którego pełności wszyscyśmy otrzymali”.
(Drzewo życia, 49)
Modlitwa o siedem darów Ducha Świętego
Jednorodzony Synu Boży! Dla nas stałeś się człowiekiem! Dla nas zostałeś ukrzyżowany i uwielbiony! Przez Ciebie prosimy najlepszego Ojca, aby ze skarbów swoich zesłał na nas Ducha siedmiorakiej łaski, który w całej pełni „spoczął” (por. Iz 11, 2-3) na Tobie, mianowicie: ducha mądrości, abyśmy skosztowali owocu, to znaczy życiodajnych smaków drzewa życia, którym naprawdę Ty jesteś; dar rozumu, aby oświecił intuicję naszego umysłu; dar rady, abyśmy chodzili prawymi ścieżkami po śladach Twoich stóp; dar męstwa, abyśmy mogli pokonać ataki nacierających wrogów; dar umiejętności, aby napełniła nas jasność Twojej świętej nauki do odróżniania dobra i zła; dar pobożności, abyśmy „przyoblekli się w tkliwe miłosierdzie” (Kol 3, 12); dar bojaźni, abyśmy „odstępując od zła” (Job 28, 28) znaleźli spokój dzięki czcigodnej powadze Twojego wiecznego Majestatu. Ty przecież chcesz, abyśmy prosili o to w świętej modlitwie, której nas nauczyłeś (por. Mt 6, 9; Łk 11, 2). Pragniemy osiągnąć to przez Twój krzyż dla chwały najświętszego Imienia Twego z Ojcem i Duchem Świętym niech będzie wszelka cześć i chwała, dziękczynienie, sława i panowanie przez nieskończone wieki wieków. Amen.
(Drzewo życia, 49)
Modlitwa do Matki Bożej Bolesnej
O najboleśniejsza Dziewico! Całe życie Jezusowe było jednym pasmem krzyżów i cierpień, a i Ty przez gorącą miłość Twoją z Nim razem niejako do krzyża przybitą zostałaś. Serce Twoje istotnie przeniknął miecz, albowiem Jezus cierpiał wskutek ran otrzymanych, Ty zaś, o biedna Matko znosiłaś katusze tkliwie współczującego serca. Wszystkie rany zadane Jego najświętszemu Ciału, złączyły się w Tobie w jedną tak, że teraz doprawdy jesteś „Marją”, to znaczy „goryczą”, a znaczenie imienia Twego tym samym w całości się spełniło. Wszystkie cierpienia Jezusowe są jednocześnie Twoimi cierpieniami. O boleści! Ty, najprzyjemniejsze Bogu naczynie świętości, jesteś teraz naczyniem cierpień i boleści. Serce Twoje, błogosławione ognisko miłości, zamieniło się w czarę po brzegi pełną żółci i goryczy. Ty sama odczuwasz wszystkie rany Chrystusowe, mając Jezusa ukrzyżowanego w głębi serca Swego!
O Najświętsza Maryjo Panno, Matko Boża, napełnij i moje serce niegodne Twoją płomienną miłością do Jezusa i wyciśnij głęboko w duszy mojej wizerunek najświętszej męki Jego, abym przez całe życie razem z Nim cierpiał! Proszę Cię również o Twoje cierpienia, aby one razem z cierpieniami Boskiego Syna Twego w sercu moim na zawsze złączone pozostały! O, gdybym mógł posiadać Twe Serce, ażeby na równi z Tobą być zranionym najsłodszą miłością do Jezusa naszego! O, daj mi łaskę uczestnictwa w cierpieniach i poniżeniu Jezusa Chrystusa, które są zatem i Twoimi cierpieniami, abym osiągnął ten szczytny i wspaniały cel, jakim jest możność okazania się wiernym Waszym towarzyszem niedoli. Rany Wasze są moim zbawieniem i w czasie i wieczności. Amen.
Przebij, najsłodszy Panie, Jezu, skrytości wnętrza duszy mojej
słodką i zbawienną strzałą prawdziwej,
pogodnej i na wzór apostolski świętej, miłości ku Tobie,
aby dusza moja tęskniła tylko do Ciebie i twoją tylko gorzała miłością,
Ciebie pożądała, omdlewała w przedsieniach twoich,
pragnęła umrzeć i być z Tobą.
Spraw, niechaj dusza moja łaknie Ciebie,
Chleba Anielskiego, pokarmu dusz świętych,
chleba naszego powszedniego,
nadistotnego, mającego w sobie wszelką słodkość,
wszelkie smaki i wszelką rozkosz słodkości.
Niechaj Ciebie, w którego Anieli pragną bez końca się wpatrywać,
zawsze pożąda serce moje,
niech się Tobą nasyca i niechaj słodyczą
twoją napełni się wnętrze duszy mojej.
Niech serce moje zawsze pragnie Ciebie,
źródła życia, krynicy mądrości i wiedzy,
źródła wiekuistej jasności, strumienia rozkoszy, obfitości domu Bożego:
niech się o Ciebie ubiega, chlubi, Ciebie szuka i znajdzie,
do Ciebie dąży i dojdzie do Ciebie; o Tobie niech rozmyśla,
o Tobie mówi i wszystko niech czyni na chwałę i cześć Imienia Twego z miłością
i rozkoszą, z ochotą i gorącością, z wytrwałością aż do końca.
Ty sam wyłącznie bądź zawsze nadzieją moją,
ufaniem całym, bogactwem moim,
rozkoszą moją, radością, odpocznieniem i uciszeniem moim, pokojem moim,
słodkością moją, wonnością moją, pokarmem i pokrzepieniem moim,
ucieczką i pomocą moją, mądrością moją, cząstką moją,
dziedzictwem moim, skarbem, w którym niech będzie zawsze mocno utwierdzone
i nieporuszenie wrośnięte serce i myśl moją.
Amen.
Litania do św. Bonawentury
Kyrie, elejson. – Chryste, elejson. Kyrie, elejson.
Chryste, usłysz nas. – Chryste, wysłuchaj nas.
Ojcze z nieba, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Synu, Odkupicielu świata, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Duchu Święty, Boże, – zmiłuj się nad nami.
Święta Trójco, Jedyny Boże, – zmiłuj się nad nami.
Święta Maryjo Niepokalana, – módl się za nami.
Św. Franciszku Seraficki, – módl się za nami
Św. Bonawenturo, – módl się za nami
Wierny Synu Kościoła Świętego, – módl się za nami
Obrońco wiary katolickiej, – módl się za nami
Przyjacielu i Doradco Papieża, – módl się za nami
Ojcze Soboru Lyońskiego, – módl się za nami
Drugi Założycielu Zakonu Braci Mniejszych, – módl się za nami
Troskliwy o przyszłość Zakonu, – módl się za nami
Doktorze Seraficki, – módl się za nami
Gorliwy naśladowco św. Franciszka, – módl się za nami
Głosicielu cnót Biedaczyny z Asyżu, – módl się za nami
Pokorny Bracie Mniejszy, – módl się za nami
Przykładzie życia zakonnego, – módl się za nami
Odrzucający ziemskie zaszczyty, – módl się za nami
Cierpliwy w codziennych trudnościach, – módl się za nami
Doceniający każdą uczciwą pracę, – módl się za nami
Wzorze mądrości, – módl się za nami
Zgłębiający istotę Boga, – módl się za nami
Mistrzu teologów, – módl się za nami
Obrazie ewangelicznej prostoty, – módl się za nami
Zwierciadło doskonałości chrześcijańskiej, – módl się za nami
Ogniu pobożności, – módl się za nami
Mężu pragnący świętości, – módl się za – módl się za nami
Otwarty na działanie Ducha Świętego, – módl się za nami
Zalecający częstą spowiedź świętą, – módl się za nami
Miłośniku Eucharystii, – módl się za nami
Zabiegający o dobro dusz, – módl się za nami
Życzliwy dla każdego człowieka, – módl się za nami
Budujący pokój wśród ludzi, – módl się za nami
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – przepuść nam, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – wysłuchaj nas, Panie.
Baranku Boży, który gładzisz grzechy świata, – zmiłuj się nad nami.
K. Módl się za nami św. Bonawenturo.
W. Abyśmy się stali godnymi obietnic Chrystusowych.
Módlmy się
Wszechmogący wieczny Boże, Ty w świętym Bonawenturze dałeś nam przykład gorliwego życia chrześcijańskiego, spraw, abyśmy czerpali światło z jego nauki i naśladowali jego gorącą miłość.
Przez Chrystusa, Pana naszego. Amen.
Benedykt XVI – Katechezy środowe o świętych
2010.03.03-17 – Rzym – Św. Bonawentura z Bagnoregio
Audiencja generalna 3 marca 2010
Drodzy bracia i siostry!
Dziś chciałbym omówić postać św. Bonawentury z Bagnoregio. Przyznam się wam, że temat ten budzi we mnie pewną nostalgię, przypominają mi się bowiem badania, jakie prowadziłem jako młody naukowiec, dotyczące tego właśnie autora, który jest mi szczególnie drogi. Poznanie go miało niemały wpływ na moją formację. Z wielką radością parę miesięcy temu udałem się z pielgrzymką do jego rodzinnego miasteczka, Bagnoregio we włoskim regionie Lacjum, które z czcią przechowuje pamięć o nim.
Urodził się prawdopodobnie w 1217 r., a zmarł w 1274 r., a więc żył w XIII w., epoce, w której wiara chrześcijańska, głęboko zakorzeniona w kulturze i społeczeństwie Europy, zainspirowała wybitne dzieła w dziedzinie literatury, sztuk plastycznych, filozofii i teologii. Jedną z największych postaci świata chrześcijańskiego, dzięki którym doszło do powstania tej harmonii wiary i kultury, jest właśnie Bonawentura, człowiek czynu i kontemplacji, bardzo pobożny i roztropny w rządach.
Nazywał się Giovanni da Fidanza. Głęboki wpływ na jego życie wywarło, jak sam opowiada, wydarzenie z dzieciństwa. Ciężko zachorował, i nawet jego ojciec, który był lekarzem, nie wierzył, że uda mu się go uratować od śmierci. Wtedy jego matka zaczęła prosić o wstawiennictwo św. Franciszka, który był kanonizowany kilka lat wcześniej. Giovanni wyzdrowiał.
Postać Biedaczyny z Asyżu stała mu się jeszcze bardziej bliska parę lat później, gdy przebywał w Paryżu, dokąd udał się na studia i uzyskał dyplom magistra sztuk, który możemy porównać z maturą w prestiżowym liceum naszych czasów. Wówczas, jak wielu młodych ludzi w przeszłości, a także dzisiaj, Giovanni zadał sobie zasadnicze pytanie: «Jak mam pokierować swoim życiem?». Zafascynowany świadectwem żarliwości i ewangelicznego radykalizmu Braci Mniejszych, którzy przybyli do Paryża w 1219 r., Giovanni zapukał do furty klasztoru franciszkańskiego, który powstał w tym mieście, i poprosił o przyjęcie do wielkiej rodziny uczniów św. Franciszka. Wiele lat później przedstawił racje, które przyświecały temu wyborowi: w św. Franciszku i w zainicjowanym przez niego ruchu widział działanie Chrystusa. Tak pisał w liście do jednego ze współbraci: «Wyznaję przed Bogiem, że najważniejszym powodem, który sprawił, że pokochałem życie błogosławionego Franciszka, jest fakt, że przypomina ono początki i rozwój Kościoła. Na początku Kościół tworzyli prości rybacy, potem wzbogacili go wybitni i pełni mądrości uczeni; religii błogosławionego Franciszka nie ustanowiła ludzka roztropność, ale Chrystus» (Epistula de tribus quaestionibus ad magistrum innominatum, in Opere di San Bonaventura. Introduzione generale, Roma 1990, s. 29).
Ok. 1243 r. Giovanni przywdział zatem habit franciszkański i przyjął imię Bonawentura. Natychmiast został skierowany na dalszą naukę na wydziale teologii uniwersytetu paryskiego, gdzie pilnie studiował różne dyscypliny. Uzyskał tytuły wymagane do rozpoczęcia kariery akademickiej: bakałarza biblijnego i bakałarza wykładowcy Sentencji. Bonawentura przestudiował dogłębnie Pismo Święte, Sentencje Piotra Lombarda, czyli ówczesny podręcznik teologii, a dzięki obcowaniu z nauczycielami i studentami, którzy przybywali do Paryża z całej Europy, ukształtowała się jego własna myśl i wybitna duchowa wrażliwość, którą w kolejnych latach wyraził w swoich dziełach i kazaniach, stając się jednym z najważniejszych teologów w historii Kościoła. Istotne będzie tu przypomnienie tytułu pracy, którą obronił, aby uzyskać habilitację potrzebną do nauczania teologii, tak zwaną wówczas licentia ubique docendi. Jego rozprawa nosiła tytuł De scientia Christi (O wiedzy Chrystusa). Temat ten pokazuje, że w życiu i nauczaniu Bonawentury główną rolę odgrywał zawsze Chrystus. Możemy powiedzieć, że cała jego myśl była głęboko chrystocentryczna.
W tamtych latach Paryż, który stał się drugim rodzinnym miastem Bonawentury, był widownią gwałtownych ataków, skierowanych przeciwko Zakonowi Braci Mniejszych św. Franciszka z Asyżu i Zakonowi Kaznodziejskiemu św. Dominika Guzmana. Ich prawo do nauczania na uniwersytecie było kontestowane, a podawano w wątpliwość nawet autentyczność ich życia konsekrowanego. Z pewnością zmiany, jakim pod wpływem zakonów żebrzących uległ sposób pojmowania życia zakonnego, o czym mówiłem w poprzednich katechezach, były tak nowatorskie, że nie wszyscy byli w stanie je zrozumieć. Dochodziły do tego, jak czasem bywa nawet wśród osób szczerych i pobożnych, przyczyny zrodzone z ludzkiej słabości, takie jak zawiść i zazdrość. Bonawentura, mimo sprzeciwu innych mistrzów uczących na uniwersytecie, zaczął wykładać w katedrze teologii franciszkanów i w odpowiedzi na zarzuty stawiane zakonom żebrzącym napisał dzieło zatytułowane De perfectione evangelica (O doskonałości ewangelicznej). W tym dziele wykazał, że zakony żebrzące, w tym wypadku Zakon Braci Mniejszych, praktykując ślubowane ubóstwo, czystość i posłuszeństwo, postępowały zgodnie z radami zawartymi w Ewangelii. Pomijając wspomniane okoliczności historyczne, trzeba przyznać, że nauczanie Bonawentury, wyłożone w tym dziele i poświadczone jego życiem, pozostaje wciąż aktualne: Kościół staje się bardziej świetlisty i piękny dzięki wierności, jakiej dochowują swemu powołaniu jego synowie i córki, którzy nie tylko stosują w praktyce nakazy zawarte w Ewangelii, ale którzy z Bożej łaski są powołani do słuchania jej rad i swoim ubogim, czystym i posłusznym życiem dają świadectwo, że jest ona źródłem radości i doskonałości.
Konflikt został zażegnany, przynajmniej na jakiś czas, a w 1257 r. — dzięki bezpośredniej interwencji papieża Aleksandra IV — Bonawentura uzyskał oficjalne uznanie tytułów doktora i mistrza Uniwersytetu Paryskiego. Musiał jednak zrezygnować z tej zaszczytnej funkcji, ponieważ w tym samym roku kapituła generalna zakonu wybrała go na generała.
Sprawował ten urząd przez 17 lat, mądrze i z poświęceniem, wizytował prowincje, pisał do braci, w walce z nadużyciami stosował niekiedy surowe metody. Kiedy Bonawentura rozpoczął swoją posługę, Zakon Braci Mniejszych bardzo się już rozrósł: liczył ponad 30 tys. braci, rozrzuconych po całej Europie Zachodniej, a także prowadzących misje w Afryce Północnej, na Bliskim Wschodzie, a nawet w Pekinie. Tak rozwiniętemu zakonowi należało nadać trwałą formę, a przede wszystkim, w pełnej wierności charyzmatowi Franciszka, nadać jednolity charakter jego działalności i duchowości. Uczniowie świętego z Asyżu interpretowali bowiem jego przesłanie na różne sposoby i istniało realne ryzyko wewnętrznego podziału. Aby uniknąć tego niebezpieczeństwa, w Narbonne w 1260 r. kapituła generalna zakonu przyjęła i zatwierdziła zaproponowany przez Bonawenturę zbiór norm regulujących i ujednolicających codzienne życie członków Zakonu Braci Mniejszych. Jednakże Bonawentura czuł, że nawet najbardziej mądre i umiarkowane wskazania prawne nie wystarczają, by zagwarantować jedność ducha i serc. Trzeba mieć takie same ideały i motywację. Dlatego postanowił przedstawić autentyczny charyzmat Franciszka, jego życie i nauczanie. W tym celu skrupulatnie zgromadził pisma dotyczące Biedaczyny i uważnie wysłuchał wspomnień tych, którzy znali Franciszka. Powstała w ten sposób biografia świętego z Asyżu, rzetelnie udokumentowana historycznie, zatytułowana Legenda Maior, zredagowana również w formie skróconej, która z tego względu została nazwana Legenda minor. W odróżnieniu od języka włoskiego [i innych] łacińskie słowo «legenda» nie odnosi się do wytworu fantazji, lecz przeciwnie, mówi, że chodzi o tekst wiarygodny, który należy «czytać» — legere — jako oficjalną wersję wydarzeń. Istotnie, kapituła generalna braci mniejszych, zgromadzona w 1263 r. w Pizie, uznała, że biografia św. Bonawentury jest najwierniejszym portretem założyciela, i tym samym stała się ona oficjalną biografią świętego.
Jaki obraz św. Franciszka wyłonił się z serca i został nakreślony piórem jego oddanego syna i następcy, św. Bonawentury? Oto jego cecha najistotniejsza: Franciszek to alter Christus, człowiek, który z pasją szukał Chrystusa. W miłości, która pobudza do naśladownictwa, upodobnił się do Niego całkowicie. Bonawentura ukazywał ten żywy ideał wszystkim uczniom św. Franciszka. Ten ideał, który powinien przyświecać każdemu chrześcijaninowi w przeszłości, dziś i zawsze został wskazany również jako program Kościoła trzeciego tysiąclecia przez mojego poprzednika, czcigodnego Jana Pawła II. Program ten, pisał on w liście Novo millennio ineunte, skupiony jest wokół «samego Chrystusa, którego mamy poznawać, kochać i naśladować, aby żyć w Nim życiem trynitarnym i z Nim przemieniać historię, aż osiągnie swą pełnię w niebiańskim Jeruzalem» (n. 29).
W 1273 r. życie św. Bonawentury uległo kolejnej zmianie. Papież Grzegorz X udzielił mu sakry biskupiej i wyniósł go do godności kardynalskiej. Zlecił mu również przygotowanie bardzo ważnego wydarzenia kościelnego: Ekumenicznego Soboru Lyońskiego II, którego celem było przywrócenie jedności Kościołów łacińskiego i greckiego. Poświęcił się temu zadaniu bardzo pilnie, umarł jednak w trakcie tego zgromadzenia ekumenicznego, nie doczekawszy jego zakończenia. Bezimienny notariusz papieski ułożył na cześć Bonawentury utwór pochwalny, z którego możemy zaczerpnąć ostatni portret tego wielkiego świętego i teologa: «Człowiek dobry, miły w obejściu, pobożny i miłosierny, pełen cnót, miłowany przez Boga i przez ludzi… Bóg obdarzył go bowiem taką łaską, że w każdym, kto go widział, budził miłość, której serce ukryć nie mogło» (por. J. G. Bougerol, Bonaventura, w: A. Vauchez (red.), Storia dei santi e della santitŕ cristiana, t. VI, L’epoca del rinnovamento evangelico, Milano 1991, s. 91).
Przyswajajmy sobie dziedzictwo tego świętego doktora Kościoła, który w następujących słowach przypomina nam, jaki sens ma nasze życie: «Na ziemi… bezmiar Boga kontemplowany jest przez rozumowanie i podziw; w niebieskiej ojczyźnie natomiast — przez wizję, kiedy staniemy się podobni Bogu, i ekstazę… zaznamy Bożej radości» (La conoscenza di Cristo, q. 6, Conclusione, w: Opere di San Bonaventura. Opuscoli Teologici/1, Roma 1993, s. 187).
Dzieła i nauka św. Bonawentury
Audiencja generalna 10 marca 2010
Drodzy bracia i siostry!
W zeszłym tygodniu przedstawiłem życie i osobowość św. Bonawentury z Bagnoregio. Dziś również pragnę o nim mówić, skupiając się na niektórych jego dziełach i na jego nauce.
Jak już powiedziałem, do różnych zasług św. Bonawentury należy autentyczna i wierna interpretacja postaci św. Franciszka z Asyżu, którego czcił i z wielką miłością studiował. W czasach św. Bonawentury pewna grupa braci mniejszych, zwanych «spirytuałami», utrzymywała na przykład, że św. Franciszek rozpoczął całkowicie nową fazę historii i że wraz z nim pojawiła się «wieczna ewangelia», o której mówi Apokalipsa, zastępująca Nowy Testament. Grupa ta twierdziła, że historyczna rola Kościoła się skończyła, a jego miejsce miała zająć charyzmatyczna wspólnota wolnych ludzi pod wewnętrznym kierownictwem Ducha Świętego, czyli «franciszkanie duchowi». Idee tej grupy były oparte na pismach opata cystersów Joachima z Fiore, zmarłego w 1202 r. W swoich dziełach twierdził on, że rytm historii ma charakter trynitarny. Stary Testament uważał za epokę Ojca, po której nastąpił okres Syna, a więc okres Kościoła. Należało oczekiwać trzeciej epoki, epoki Ducha Świętego. Tym samym historię należało interpretować jako dzieje postępu: od surowości Starego Testamentu do relatywnej wolności epoki Syna, w Kościele, aż do pełnej wolności Synów Bożych w okresie Ducha Świętego, który miał też być wreszcie okresem pokoju między ludźmi, pojednania ludów i religii. Joachim z Fiore wzbudził nadzieję, że nową epokę zapoczątkuje nowy monastycyzm. Jest więc zrozumiałe, że grupa franciszkanów dostrzegała w św. Franciszku inicjatora nowej epoki, a w jego zakonie — wspólnotę tego nowego okresu — wspólnotę epoki Ducha Świętego, a zatem kończył się Kościół hierarchiczny, a rozpoczynał nowy Kościół Ducha, niezwiązany ze starymi strukturami.
Istniało zatem niebezpieczeństwo opacznego zrozumienia przesłania św. Franciszka, jego pokornej wierności Ewangelii i Kościołowi, a nieporozumienie to było podstawą błędnej wizji całego chrześcijaństwa.
Gdy w 1257 r. św. Bonawentura został generałem zakonu franciszkańskiego, doszło w nim do silnych napięć, wywołanych właśnie przez zwolenników wspomnianej grupy «franciszkanów duchowych», którzy nawiązywali do Joachima z Fiore. Aby dyskutować z tą grupą i przywrócić jedność zakonowi, św. Bonawentura skrupulatnie przestudiował autentyczne pisma Joachima z Fiore oraz pisma jemu przypisywane i, świadomy konieczności właściwego przedstawienia postaci i przesłania swojego umiłowanego św. Franciszka, wyłożył poprawną wizję teologii historii. Św. Bonawentura zajął się tym problemem w swoim ostatnim dziele, zbiorze wykładów dla mnichów ze szkoły paryskiej, które pozostało niedokończone i dotarło do nas za pośrednictwem notatek słuchaczy, zatytułowane Hexaëmeron i będące interpretacją alegorycznych sześciu dni stworzenia. Ojcowie Kościoła uważali sześć czy siedem dni z opowiadania o stworzeniu za proroctwo dotyczące dziejów świata, ludzkości. Siedem dni przedstawiało dla nich siedem epok historycznych, później interpretowanych również jako siedem tysiącleci. Wraz z Chrystusem mielibyśmy wkroczyć w ostatnią, a więc szóstą epokę historyczną, po której miała nastąpić wielka sobota Boga. Św. Bonawentura akceptuje tę interpretację historyczną związku między dniami stworzenia, lecz w sposób bardzo swobodny i nowatorski. Jego zdaniem dwa współczesne mu zjawiska zrodziły potrzebę nowej interpretacji dziejów:
— Po pierwsze: postać św. Franciszka, człowieka bez reszty zjednoczonego z Chrystusem aż po wspólnotę stygmatów, będącego niejako alter Christus, a ze św. Franciszkiem założona przez niego nowa wspólnota, różniąca się od znanego dotąd monastycyzmu. Zjawisko to wymagało nowej interpretacji jako nowość Boża, która się wówczas pojawiła.
— Po drugie: stanowisko Joachima z Fiore, który zapowiadał nowy monastycyzm i zupełnie nową epokę w dziejach, wychodząc poza objawienie Nowego Testamentu, wymagało odpowiedzi.
Jako generał franciszkanów św. Bonawentura pojął od razu, że gdyby zakon przyjął koncepcję spirytualistyczną, zainspirowaną przez Joachima z Fiore, stałoby się niemożliwe utrzymanie w nim porządku i nieuchronnie pogrążyłby się w anarchii. Jego zdaniem, wynikały z tego dwie rzeczy:
— Po pierwsze: praktyczna potrzeba struktur i włączenia w rzeczywistość Kościoła hierarchicznego, Kościoła realnego musiała być uzasadniona teologicznie, również dlatego, że inni, zwolennicy koncepcji spirytualistycznej, opierali się pozornie na podstawach teologicznych.
— Po drugie: uwzględniając konieczność realizmu, nie należało rezygnować z nowości postaci św. Franciszka.
Jak na ten wymóg praktyczny i teoretyczny odpowiedział św. Bonawentura? W sposób schematyczny i niekompletny mogę jedynie streścić jego odpowiedź w kilku punktach:
- Św. Bonawentura odrzuca koncepcję trynitarnego rytmu historii. Bóg jest jeden przez całe dzieje i nie dzieli się na trzy bóstwa. Wynika z tego, że również historia jest jedna, choć toczy się ona swoją drogą, i jest to — zdaniem św. Bonawentury — droga postępu.
- Jezus Chrystus jest ostatnim słowem Boga — w Nim Bóg powiedział wszystko, dając siebie i mówiąc o sobie samym. Więcej niż samego siebie Bóg nie może powiedzieć ani dać. Duch Święty jest Duchem Ojca i Syna. Sam Chrystus mówi o Duchu Świętym: «przypomni wam wszystko, co Ja wam powiedziałem» (J 14, 26), «z mojego weźmie i wam objawi» (J 16, 15). Nie istnieje zatem inna, wyższa Ewangelia, nie czekamy na żaden inny Kościół. Dlatego również zakon św. Franciszka musi być zintegrowany z tym Kościołem, jego wiarą, jego porządkiem hierarchicznym.
- Nie znaczy to, że Kościół stoi w miejscu, wpatrzony w przeszłość, i nie dopuszcza żadnej nowości. «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt», dzieła Chrystusa nie cofają się, nie zanikają, ale się rozwijają, mówi święty w liście De tribus quaestionibus. Tym samym św. Bonawentura wyraźnie formułuje ideę postępu, i jest to nowość w stosunku do ojców Kościoła i większości jego współczesnych. Dla św. Bonawentury Chrystus nie jest już — jak dla ojców Kościoła — końcem, ale ośrodkiem historii. Przyjście Chrystusa nie kończy historii, ale rozpoczyna nową epokę. Inny wniosek jest następujący: do tamtych czasów panowało przekonanie, że ojcowie Kościoła osiągnęli absolutny szczyt teologii, a następne pokolenia mogły być tylko ich uczniami. Św. Bonawentura zgadza się, że ojcowie Kościoła będą zawsze mistrzami, ale fenomen św. Franciszka daje mu pewność, że bogactwo słowa Chrystusa jest niewyczerpane i że również w nowych pokoleniach mogą się pojawić luminarze. Unikalność Chrystusa gwarantuje również nowość i odnowę we wszystkich epokach historii.
Oczywiście, zakon franciszkański — jak podkreśla — należy do Kościoła Jezusa Chrystusa, do Kościoła apostolskiego, i nie może być budowany na gruncie utopijnego spirytualizmu. Jednocześnie jednak istotne znaczenie ma nowość tego zakonu w stosunku do tradycyjnego monastycyzmu, i św. Bonawentura — jak powiedziałem w czasie poprzedniej katechezy — bronił tej nowości przed atakami paryskiego duchowieństwa niezakonnego: franciszkanie nie są na zawsze przypisani do jednego klasztoru, mogą przebywać wszędzie, by głosić Ewangelię. Właśnie rezygnacja z typowego dla monastycyzmu życia stabilnego na rzecz dostosowywania się do potrzeb odnowiła dynamizm misyjny Kościoła.
W tym momencie być może warto powiedzieć, że również dzisiaj w pewnych wizjach historia Kościoła drugiego tysiąclecia jest nieustannym chyleniem się ku upadkowi; dla innych do upadku doszło zaraz po Nowym Testamencie. W rzeczywistości «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt» — dzieła Chrystusa nie upadają, ale się rozwijają. Czym byłby Kościół bez nowej duchowości cystersów, franciszkanów i dominikanów, bez duchowości św. Teresy z Avili i św. Jana od Krzyża itd.? Te słowa znajdują potwierdzenie i dziś: «Opera Christi non deficiunt, sed proficiunt», idą naprzód. Św. Bonawentura uczy nas podstaw koniecznego rozeznania, także surowego, trzeźwego realizmu i otwarcia na nowe charyzmaty, którymi Chrystus w Duchu Świętym obdarza swój Kościół. Tak jak z jednej strony wraca wizja upadku, tak też wraca również wizja «spirytualistycznej utopii». Wiemy bowiem, że po Soborze Watykańskim II niektórzy byli przekonani, że wszystko jest nowe, że jest inny Kościół, że Kościół przedsoborowy się skończył, a teraz będziemy mieli inny Kościół, zupełnie «inny». Utopijny anarchizm! Dzięki Bogu mądrzy sternicy łodzi Piotrowej, papież Paweł VI i papież Jan Paweł II, z jednej strony bronili nowości Soboru, a z drugiej bronili jednocześnie unikalności i ciągłości Kościoła, który jest zawsze Kościołem grzeszników i miejscem łaski.
- W tym sensie rządom św. Bonawentury jako generała franciszkanów przyświecała jasna idea, że nowy zakon nie może jako wspólnota żyć na takich samych «wyżynach eschatologicznych» jak św. Franciszek, w którym on sam widział antycypację przyszłego świata, lecz — kierując się zdrowym realizmem, a jednocześnie duchową odwagą — musi w największym możliwym przybliżeniu żyć Kazaniem na Górze, które było jedyną regułą św. Franciszka, pamiętając jednakże o ograniczeniach człowieka skażonego przez grzech pierworodny.
Widzimy zatem, że dla św. Bonawentury rządzenie nie wyrażało się po prostu w działaniu, ale przede wszystkim w myśleniu i modlitwie. U podstaw jego rządów znajdujemy zawsze modlitwę i myśl; wszystkie jego decyzje są owocem refleksji, myśli oświeconej modlitwą. Jego bliska więź z Chrystusem odzwierciedlała się zawsze w pracy generała i dlatego napisał szereg dzieł teologiczno-mistycznych, w których znalazł wyraz duch jego rządów oraz pragnienie kierowania zakonem od wewnątrz, a zatem rządzenia nie tylko poprzez polecenia i struktury, ale prowadzenia i oświecania dusz, by dążyły do Chrystusa.
Wśród tych dzieł, które stanowią duszę jego rządów i wskazują drogę, którą powinna iść zarówno jednostka, jak wspólnota, chciałbym wymienić jedno, jego arcydzieło Itinerarium mentis in Deum («Wędrówka duszy do Boga»), które stanowi «podręcznik» mistycznej kontemplacji. Zamysł napisania go powstał w miejscu głębokiej duchowości: na górze Alwerni, gdzie św. Franciszek otrzymał stygmaty. We wstępie autor opisuje okoliczności, w których to dzieło się narodziło: «Kiedy medytowałem nad tym, jak dusza może się wznieść do Boga, przyszło mi na myśl cudowne wydarzenie, w którym uczestniczył w tym miejscu błogosławiony Franciszek, a mianowicie wizja skrzydlatego Serafina jako Ukrzyżowanego. Medytując nad tym, natychmiast pojąłem, że wizja ta przedstawia ekstazę kontemplacyjną ojca Franciszka i jednocześnie drogę, która do tego prowadzi» (Itinerario della mente in Dio, Prologo, 2, w: Opere di San Bonaventura. Opuscoli Teologici/1, Roma 1993, s. 499).
Sześć skrzydeł Serafina staje się tym samym symbolem sześciu etapów, progresywnie wiodących człowieka od poznania Boga, poprzez obserwację świata i stworzeń oraz poprzez badanie duszy i jej możliwości, aż po uszczęśliwiające zjednoczenie z Trójcą przez Chrystusa, na wzór św. Franciszka z Asyżu. Ostatnie słowa Itinerarium św. Bonawentury, odpowiadające na pytanie, jak można osiągnąć to mistyczne zjednoczenie z Bogiem, należałoby sobie zapisać głęboko w sercu: «Jeśli zatem pytasz, jak to się dzieje, jak osiąga się zjednoczenie z Bogiem, zapytaj o to łaskę, a nie naukę; pragnienie, a nie zrozumienie; westchnienie modlitwy, a nie refleksję i lekturę; oblubieńca, a nie nauczyciela; Boga, a nie człowieka; ciemność, a nie jasność; nie pytaj światła, lecz pytaj ogień, który wszystko rozpala i przenosi w Boga za pomocą impetu skruszonego serca i rozpalonego do granic miłosnego uczucia. (…) Wejdźmy zatem w ciemność, oddalmy udręki, namiętności i zjawy; przejdźmy z Chrystusem ukrzyżowanym z tego świata do Ojca, abyśmy mogli Go zobaczyć i razem z Filipem powiedzieć: to mi wystarczy» (tamże, vii, 6).
Drodzy przyjaciele, odpowiedzmy na zachętę, jaką do nas kieruje św. Bonawentura — «doktor seraficzny», i uczmy się od Boskiego Mistrza: słuchajmy Jego Słowa życia i prawdy, które rozbrzmiewa w głębi naszej duszy. Oczyśćmy nasze myśli i czyny, aby On mógł w nas zamieszkać, a my byśmy mogli usłyszeć Jego Boski głos, który nam mówi o prawdziwym szczęściu.
Teologia św. Bonawentury
Audiencja generalna 17 marca 2010
Drodzy bracia i siostry!
Dziś rano, kontynuując rozważanie z zeszłej środy, chciałbym pogłębić z wami inne aspekty nauczania św. Bonawentury z Bagnoregio. Jest on wybitnym teologiem, równie ważnym jak inny wielki myśliciel, jemu współczesny, św. Tomasz z Akwinu. Obaj badali tajemnice Objawienia, wykorzystując możliwości ludzkiego rozumu w owocnym dialogu wiary i rozumu, który znamionował chrześcijańskie średniowiecze i sprawił, że stało się ono epoką bujnego rozwoju życia intelektualnego, wiary, a także odnowy Kościoła, co nie zawsze jest wystarczająco podkreślane. Łączą ich inne podobieństwa: zarówno Bonawentura, franciszkanin, jak Tomasz, dominikanin, należeli do zakonów żebrzących, które swą duchową świeżością, jak przypomniałem w poprzednich katechezach, odnowiły w XIII w. cały Kościół i przysporzyły mu wielu zwolenników. Obaj służyli Kościołowi tak skwapliwie i z tak wielką pasją i miłością, że zostali zaproszeni do udziału w ekumenicznym soborze w Lyonie w 1274 r., w którym to roku obaj też zmarli: Tomasz w drodze do Lyonu, a Bonawentura podczas soboru. Również na placu św. Piotra statuy tych dwóch świętych są umieszczone symetrycznie: znajdują się na początku kolumnady, patrząc od fasady Bazyliki Watykańskiej: jedna po lewej stronie, a druga po prawej. Mimo tych cech wspólnych możemy zauważyć u tych dwóch wielkich świętych różnice w podejściu do badań filozoficznych i teologicznych, w których wyraża się oryginalność i głębia myśli jednego i drugiego. Chciałbym kilka z tych różnic krótko omówić.
Po pierwsze różni ich koncepcja teologii. Obaj doktorzy zadają sobie pytanie, czy teologia jest nauką praktyczną, czy też teoretyczną, spekulatywną. Św. Tomasz rozważa dwie możliwe, sprzeczne ze sobą odpowiedzi. Pierwsza brzmi: teologia jest refleksją nad wiarą, a wiara jest po to, by człowiek stawał się dobry, by żył zgodnie z wolą Boga. Celem teologii powinno być zatem kierowanie na właściwą, dobrą drogę; jest ona zatem w gruncie rzeczy nauką praktyczną. Druga odpowiedź brzmi: teologia dąży do poznania Boga. Jesteśmy dziełem Boga; Bóg jest ponad tym, co robimy. Bóg sprawia, że nasze działanie jest słuszne. Zasadniczo należy zatem zajmować się nie naszym działaniem, ale poznawaniem Boga, nie naszymi czynami. Wniosek św. Tomasza jest następujący: teologia zakłada oba te aspekty: ma charakter teoretyczny — stara się coraz bardziej poznawać Boga, a także praktyczny — ma na celu ukierunkowanie naszego życia na dobro. Prymat ma jednakże poznanie: musimy przede wszystkim poznać Boga, potem przychodzi działanie zgodnie z wolą Boga (Summa Theologiae, I a, q. 1, art. 4). Ów prymat poznania nad praktyką jest znamienny dla podstawowego ukierunkowania św. Tomasza.
Odpowiedź św. Bonawentury jest bardzo podobna, ale inaczej są rozłożone akcenty. Św. Bonawentura zna, podobnie jak św. Tomasz, argumenty przemawiające za jednym i drugim stanowiskiem, ale odpowiadając na pytanie, czy teologia jest nauką praktyczną czy teoretyczną, rozróżnia on trzy rzeczy, a mianowicie do alternatywy: nauka teoretyczna (prymat poznania) bądź praktyczna (prymat praktyki), dodaje trzecie stanowisko, które określa jako «mądrościowe», twierdząc, że mądrość obejmuje oba te aspekty. Mówi także: mądrość dąży do kontemplacji (jako najwyższej formy poznania) i chce «ut boni fiamus» — żebyśmy byli dobrzy, pragnie przede wszystkim tego, byśmy stawali się dobrzy (por. Breviloquium, Prologus, 5). Potem dodaje: «Wiara jest w umyśle w taki sposób, że budzi uczucie. Na przykład: poznanie, że Chrystus umarł ‚za nas’ nie pozostaje wiedzą, ale z konieczności staje się uczuciem, miłością» (Proemium in I Sent., q. 3). Ten sam kierunek ma jego obrona teologii, czyli racjonalnej i metodycznej refleksji nad wiarą. Św. Bonawentura wymienia kilka argumentów przeciwko uprawianiu teologii, być może rozpowszechnionych również wśród części braci franciszkańskich i wysuwanych także w naszych czasach: rozum miałby rzekomo zubażać wiarę, zadawać przemoc Słowu Bożemu, powinniśmy słuchać Słowa Bożego, a nie analizować je (por. List św. Franciszka z Asyżu do św. Antoniego z Padwy). Na te argumenty przeciwko teologii, które ukazywały niebezpieczeństwa kryjące się w samej teologii, święty odpowiada: to prawda, że istnieje arogancki sposób uprawiania teologii, pycha rozumu, który wywyższa się ponad Słowo Boże. Jednak prawdziwa teologia, racjonalny wysiłek prawdziwej i dobrej teologii rodzi się z czego innego, nie z pychy rozumu. Ten kto kocha, chce coraz lepiej i coraz bardziej poznawać ukochaną osobę; prawdziwa teologia nie odwołuje się do rozumu i jego poszukiwań powodowanych pychą, «sed propter amorem eius cui assentit» — «powoduje nią miłość Tego, na którego się zgodziła» (Proemium in I Sent., q. 2), i pragnie lepiej poznać umiłowaną osobę: taki jest podstawowy cel, jakim kieruje się teologia. Koniec końców, dla św. Bonawentury decydujące znaczenie ma zatem prymat miłości.
Tak więc św. Tomasz i św. Bonawentura w różny sposób definiują ostateczne przeznaczenie człowieka, jego pełne szczęście: dla św. Tomasza najwyższym celem, do którego dążymy, jest zobaczyć Boga. W tej prostej rzeczy, jaką jest oglądanie Boga, znajduje się rozwiązanie wszystkich problemów: jesteśmy szczęśliwi, niczego więcej nie potrzebujemy.
Dla św. Bonawentury natomiast ostatecznym przeznaczeniem człowieka jest miłość Boga, spotkanie się i zjednoczenie Jego i naszej miłości. Taka jest dla niego najbardziej adekwatna definicja naszego szczęścia.
Dalej możemy powiedzieć, że dla św. Tomasza najwyższą kategorią jest prawda, a dla św. Bonawentury — dobro. Doszukiwanie się sprzeczności w tych dwóch odpowiedziach byłoby błędem. Dla obu prawda jest również dobrem, a dobro jest także prawdą; oglądanie Boga jest miłością, a miłość jest oglądaniem. Jest to zatem inne rozłożenie akcentów we wspólnej zasadniczo wizji. To rozłożenie akcentów dało początek różnym tradycjom i duchowościom, ukazując tym samym płodność wiary, jednej w różnorodności swoich form.
Wróćmy do św. Bonawentury. Jasne jest, że wyjaśnieniem specyficznego charakteru jego teologii, który zilustrowałem tylko jednym przykładem, jest charyzmat franciszkański: Biedaczyna z Asyżu, abstrahując od dysput intelektualnych jego epoki, całym swoim życiem ukazywał prymat miłości; był żywą i pełną miłości ikoną Chrystusa i w ten sposób uobecniał w swoich czasach postać Pana — przekonywał współczesnych mu ludzi nie słowami, ale własnym życiem. We wszystkich dziełach św. Bonawentury, również w jego dziełach naukowych, tych dla szkoły, widzimy i możemy znaleźć ową inspirację franciszkańską; zauważamy mianowicie, że punktem wyjścia jego myśli jest spotkanie z Biedaczyną z Asyżu. Aby jednak zrozumieć sposób, w jaki rozwinął temat «prymatu miłości», musimy uwzględnić jeszcze jedno źródło: pisma tzw. Pseudo-Dionizego, teologa syryjskiego z VI w., który ukrył swoją tożsamość pod pseudonimem Dionizy Areopagita, nawiązując tym imieniem do postaci występującej w Dziejach Apostolskich (por. 17, 34). Teolog ów stworzył teologię liturgiczną oraz teologię mistyczną i bardzo obszernie opisał różne chóry aniołów. Jego pisma zostały przetłumaczone na łacinę w IX w.; w czasach św. Bonawentury — jesteśmy w XIII w. — uważane były one za nową tradycję, która wzbudziła zainteresowanie świętego i innych współczesnych mu teologów. Uwagę św. Bonawentury przyciągnęły w szczególny sposób dwie rzeczy:
- Pseudo-Dionizy mówi o dziewięciu chórach aniołów, których imiona znalazł w Piśmie Świętym, a potem na swój sposób uporządkował, od prostych aniołów do serafinów. Św. Bonawentura widzi w tych chórach anielskich kolejne stopnie, które zbliżają stworzenie do Boga. Mogą one zatem przedstawiać drogę człowieka, który pnie się aż do zjednoczenia z Bogiem. Według św. Bonawentury, nie ma wątpliwości, że św. Franciszek należał do chóru serafinów, który był chórem najwyższym: był czystym ogniem miłości. I tacy powinni być franciszkanie. Św. Bonawentura wiedział jednak dobrze, że ten ostatni stopień na drodze do Boga nie może być ujęty w porządku prawnym, jest bowiem zawsze szczególnym darem Boga. Dlatego struktura zakonu franciszkańskiego jest skromniejsza, bardziej realistyczna, musi jednak pomagać członkom coraz bardziej zbliżać się do serafickiego życia czystą miłością. W zeszłą środę mówiłem o tej syntezie trzeźwego realizmu i radykalizmu ewangelicznego w myśli i działaniu św. Bonawentury.
- Św. Bonawentura znalazł jednak w pismach Pseudo-Dionizego inny, jeszcze ważniejszy element. Podczas gdy dla św. Augustyna intellectus, postrzeganie rozumem i sercem, jest ostatnią kategorią poznania, Pseudo-Dionizy posuwa się krok dalej: w dążeniu do Boga można dojść do momentu, w którym rozum przestaje widzieć. Jednak w ciemnościach intelektu widzi jeszcze miłość — widzi to, co dla rozumu jest niedostępne. Miłość sięga dalej niż rozum, widzi więcej, zagłębia się bardziej w tajemnicę Boga. Św. Bonawentura był zafascynowany tą wizją, która była spójna z jego franciszkańską duchowością. Właśnie w ciemną noc krzyża w całej wielkości jawi się miłość Boża; tam gdzie rozum już nie sięga, miłość wciąż widzi. Końcowe słowa jego Wędrówki duszy do Boga przy powierzchownej lekturze jawić się mogą jako przesadny wyraz pobożności pozbawionej treści, jeśli natomiast przeczytamy je w świetle teologii krzyża św. Bonawentury, są jasnym i realistycznym wyrazem duchowości franciszkańskiej: «Jeśli zatem pytasz, jak to się dzieje (tzn. jak osiąga się zjednoczenie z Bogiem przez miłość), zapytaj o to łaskę, a nie naukę; pragnienie, a nie zrozumienie; westchnienie modlitwy, a nie refleksję i lekturę (…) nie pytaj światła, lecz pytaj ogień, który wszystko rozpala i przenosi w Boga» (VII, 6). Wszystko to nie jest antyintelektualne ani antyracjonalne: zakłada wysiłek rozumu, ale przewyższa go w miłości ukrzyżowanego Chrystusa. Nadając nową formę mistyce Pseudo-Dionizego, św. Bonawentura zapoczątkował wielki prąd mistyczny, który zdecydowanie wywyższył i oczyścił ludzki umysł: jest to szczytowy moment w historii ludzkiego ducha.
Ta teologia krzyża, zrodzona ze spotkania teologii Pseudo-Dionizego i duchowości franciszkańskiej, nie powinna nam przysłonić faktu, że św. Bonawenturę łączy ze św. Franciszkiem z Asyżu również miłość do stworzenia, radość, jaką napawa piękno Bożego stworzenia. Przytoczę tu jedno zdanie z pierwszego rozdziału Wędrówki: «Ten (…) kto nie widzi niezliczonych wspaniałości stworzeń, jest ślepy; ten, kogo nie budzą rozliczne głosy, jest głuchy; ten, kto za te wszystkie cuda nie chwali Boga, jest niemy; ten, kogo te wszystkie znaki nie prowadzą do pierwszej zasady, jest głupcem» (I, 15). Całe stworzenie głośno mówi o Bogu, o Bogu dobrym i pięknym, o Jego miłości.
Całe nasze życie jest zatem dla św. Bonawentury «wędrówką», pielgrzymką — wspinaniem się do Boga. Nie możemy jednakże wspiąć się na wyżyny Boga o własnych siłach. Bóg musi nam pomóc, musi nas «podciągnąć» do góry. Dlatego potrzebna jest modlitwa. Modlitwa, jak mówi święty, jest matką i początkiem wywyższenia — «sursum actio» — działaniem, które nas wywyższa — mówi Bonawentura. Zakończę zatem modlitwą, która zaczyna jego Wędrówkę: «Módlmy się i powtarzajmy Panu Bogu naszemu: ‚Prowadź mnie, Panie, Twoją drogą, a będę chodził w Twojej prawdzie. Niech raduje się serce moje w bojaźni Twego imienia’» (I, 1).
List Ministrów Generalnych Pierwszego Zakonu i TOR
Ministrowie Generalni trzech gałęzi I Zakonu Braci Mniejszych i TOR, z okazji uroczystości św. Bonawentury, wystosowali okolicznościowy list.
BRACIA MNIEJSI W ŚWIECIE I W KOŚCIELE
W tym roku przypada osiemsetlecie urodzin św. Bonawentury, uznanego protagonisty rodziny franciszkańskiej. Przychodzi na świat około 1217 r. w Civita di Bagnoregio, w rzymskiej Etrurii, niedaleko Orvieto (Włochy). W 1245 r., po uzyskaniu dyplomu studiów podstawowych, wstępuje do zakonu Minorytów zafascynowany naukami Aleksandra z Hales, który, pociągnięty duchowością franciszkańską, w pewnym momencie przeszedł z katedry uniwersyteckiej do klasztoru; w 1255 r. w Paryżu uzyskuje tytuł magistra teologii; w 1257 r. zostaje wybrany ministrem generalnym Zakonu; w 1272 r. ustanowiony zostaje kardynałem Kościoła i biskupem Albano z zadaniem przygotowania soboru liońskiego, umiera 15 lipca 1274 r. podczas trwania Soboru. Jego dzieła, Opera omnia, zebrane w dziewięciu tomach (wyd. Quaracchi), były publikowane w latach 1882-1902.
Dla Bonawentury człowiek jest istotą złożoną z pragnień, które angażują rozum i uczucia oraz które pomagają mu odkryć i cieszyć się pięknem wszystkich rzeczy i podziwiać harmonię otwierającą człowieka na wymiar transcendentalny (1). Bonawenturiański człowiek pragnień, pobudzany tęsknotą, pozwalającą mu znaleźć odpowiedź na sens istnienia w tym wszystkim, co ma przed sobą, jest jednocześnie istotą akceptującą trud wędrówki i poszukiwania. Wie on, że wewnątrz jego świata, w wielości form wyrazu, wyłania się i ukazuje jedyna i stała obecność, od której wszystko pochodzi i do której wszystko zmierza. W tym procesie poszukiwania Bonawentura widzi Jezusa Chrystusa jako centrum jedności wszystkich rzeczy (chrystocentryzm), bowiem w Nim, w Chrystusie, wszystko miało swój początek i swoje spełnienie. W Chrystusie, jednocześnie, pragnienie człowieka znajduje ukierunkowanie w dążeniu do poszukiwanej i oczekiwanej odpowiedzi na dręczące go pytania.
Pragnienie odkrycia i przeżywania tej jedności między Bogiem i światem skonkretyzowało się u Bonawentury w trzech głównych wymiarach jego życia chrześcijańskiego: 1) w osobistym doświadczeniu ascetycznym i mistycznym związanym z poszukiwaniem oblicza Bożego, które Bonawentura odkrywał w człowieczeństwie Chrystusa, 2) w dialogu z ludźmi swojego czasu powziętym w celu ukazania jedności wiary i rozumu, 3) w zaangażowaniu na rzecz zakonu minoryckiego, tak, aby pozostał on narzędziem wiernym św. Franciszkowi i służbie Kościoła.
1) Bonawentura był przede wszystkim „człowiekiem Bożym”, stając się dla innych ludzi „duchowym przewodnikiem”. Zaświadczają o tym jego liczne pisma duchowe, zarówno typu ascetycznego (2), jak i pobożnościowego (3). W tych pierwszych św. Bonawentura usiłuje wskazać na uporządkowane i stopniowe procesy, z ich dynamiką przestrzenno-czasową, prowadzące człowieka do większej bliskości z Bogiem. Z kolei w pismach o charakterze pobożnościowym stara się pobudzać serce człowieka do miłości Boga, kierując jego spojrzenie na życie Chrystusa, a zwłaszcza kontemplując w Nim człowieczeństwo. Doktor Seraficki ukazuje się tutaj, podobnie jak we wszystkich swoich pismach, głęboko zakorzeniony w Słowie Bożym, którym sam karmił się poprzez regularne czytanie Biblii i rozważanie Słowa Bożego.
Spośród wielu aspektów godnych odnotowania jeden wyłania się ze szczególną siłą: miłość Boża nie sprowadza się w życiu duchowym do czystej uczuciowości i instynktowności, lecz domaga się znalezienia odpowiednich racjonalnych form i uruchomienia procesów, które usposobią duszę do zachwytu Bogiem. Bez uporządkowanego rozwoju o charakterze ascetycznym duch ludzki z trudem będzie mógł wzbudzić w sobie ciszę i wewnętrzny pokój, które pozwolą mu usłyszeć, zobaczyć, zasmakować, poczuć oraz dotknąć tajemnicy Boga. Bonawenturze nie chodzi o to, aby Boga „zdobyć”, ale o to, by Bogu „pozwolić się znaleźć” i być gotowym na niespodziankę spotkania się z Nim.
Bonawentura wskazuje zatem nam, jako osobom poświęconym Bogu, na kolejny ważny element: świat – wczoraj, jak i dziś – potrzebuje „mistrzów ducha”, mężczyzn i kobiet potrafiących świadectwem własnego życia wspierać innych w procesie stopniowego wchodzenia w doświadczenie Boga. Aby tym duchowym wędrówkom nadać posmak typowo franciszkański, taka propozycja „formacji duchowej” powinna być przede wszystkim owocem prawdziwego i głębokiego doświadczenia osobistego. Tak, świat potrzebuje ludzi oddających się kontemplacji i potrafiących jednocześnie głosić radość Ewangelii i piękno życia charyzmatem franciszkańskim we wspólnocie braterskiej. Nasza duchowa tradycja, naznaczona wyjątkowymi miejscami i ludźmi będącymi przykładami świętości i doktryny, zawiera w sobie bogactwo, w którym dzisiejszy świat może odkryć w czym tkwi autentyczna moc rzeczywistego i skutecznego wzrostu duchowego.
2) Św. Bonawentura był również wykładowcą uniwersyteckim. Pragnienie Boga jako źródło duchowego zachwytu znalazło w nim bezpośrednie przedłużenie w pasjonującym dialogu z kulturą swego czasu (4). Jego nauczanie jest pobudzane dwoistą prawdą: z jednej strony człowiek został stworzony, aby dotrzeć do mądrości Bożej, czyli do smakowania przyjemnej woni Jego obecności.
Równocześnie, jednak, ten punkt dojścia jest możliwy tylko poprzez umysł, który jest narzędziem i drogą wiodącą do prawdy mądrościowej. W świecie uniwersyteckim połowy XIII wieku dominowała bowiem trudna kwestia, jak pogodzić filozofię i teologię, rozum i wiarę, umysł i uczucie, wiedzę i miłość (5). Zagrożeniem było jednakowe traktowanie dwóch równoległych metod poznawczych, z poważnym ryzykiem dojścia do podwójnej prawdy, tej filozoficznej i tej teologicznej, jednej odbiegającej od drugiej bądź jednej pozostającej w konflikcie z drugą. Rozwiązanie bonawenturiańskie łączy dwie myśli przewodnie: człowiek jest wędrowcem, podążającym stopniowo w kierunku Jednego, Prawdziwego i Dobrego – to tajemnica trynitarna promieniująca we wszystkich rzeczach – a zarazem ten sam człowiek prowadzony jest przez samą prawdę, którą jest Chrystus, duchowy nauczyciel oświecający każdego człowieka przychodzącego na świat. Bonawentura nie wyklucza więc nowości filozoficznych nawiązujących do Arystotelesa, ale usiłuje je zintegrować w niepowtarzalnej i progresywnej wędrówce, jaką umysł, poruszony przez pragnienie serca i wsparty przez rozum, podejmuje ku Bogu. Fundamentalna zasada, którą Bonawentura przypomina swoim współczesnym, jest następująca: rozum jest drogą do wiedzy, ale jeśli rozum zamknie się sam w sobie, nieuchronnie popada w błąd.
Nam, franciszkanom XXI wieku, zanurzonym w świecie zdominowanym przez wiedzę naukowo-techniczną, z jednej strony bardzo rozległą i rozbudowaną, z drugiej otwarcie obojętną na wymiar transcendentalny, Święty z Bagnoregio proponuje dwie podstawowe strategie. W pierwszej kolejności wzywa nas do przyjęcia postawy prawdziwego i żarliwego dialogu ze światem, z pozytywnym nastawieniem i z wielkim poszanowaniem wobec możliwości ludzkich, uznając w nich trwałe przejawy piękna, które Bóg wycisnął w stworzeniu i w człowieku. Jakakolwiek postawa przeciwstawna i wykluczająca świat oraz jego możliwości naukowe i techniczne, z ich wymogami poznania i rozwoju, nie przynależy do wizji Bonawentury: w całej rzeczywistości objawia się tajemnica Boga w Trójcy Jedynego, ponieważ w każdej rzeczy jest ślad Jego obecności, a człowiek posiada zdolność odkrycia ich sensu i wyrażania ich piękna.
Jednocześnie zachęca nas do podjęcia wobec świata misji otwierania go na to co transcendentne, przypominając ludziom współczesnym dwie ważne i dodające otuchy prawdy. Pierwsza to ta, że w każdym procesie poznawczym rzeczywistości człowiek, wiedziony poruszeniem serca, zbliża się ku coraz głębszej prawdzie, ku tej prawdzie, która w jedną całość składa rozrzucone tu i tam fragmenty i odsyła go do pełni i do spełnienia, którego nie jest w stanie zapewnić mu sam intelekt. Świadome zamknięcie się człowieka na taki nieskończony horyzont skazałoby go na wiedzę i technikę bez duszy i bez nadziei. Po drugie, u podstaw każdego naszego wysiłku na rzecz jedności, prawdy i dobra znajduje się żywa i działająca trynitarna tajemnica miłości Bożej. Z pewnością wiary należy stwierdzić, że w każdym działaniu na rzecz lepszego i bardziej ludzkiego świata wypełnia się tajemnica odkupienia Chrystusa, oddającego się bez zastrzeżeń każdemu człowiekowi w każdym czasie (6).
3) Bonawentura przyjął również odpowiedzialność za Zakon – w 1257 r. został wybrany ministrem generalnym, piastując ten urząd aż do śmierci (1274 r.). Jego wybór z pewnością jest dowodem wielkiego szacunku, jaki żywili do niego bracia, i uznania go za niepowtarzalny dar dla życia Zakonu w okresie szybkiej i niezwykłej ekspansji (7).
Bonawentura jako minister generalny chciał przede wszystkim pomóc braciom w odkryciu ich idealnej więzi ze św. Franciszkiem, aby jak najwierniej mogli przeżywać swoje zakonne powołanie. Chodziło o taki powrót do ideałów pozostawionych w dziedzictwie przez Świętego z Asyżu, aby stały się one motywem wzrostu duchowego i jedności wspólnoty, a nie konfliktu i zamętu. Dlatego Zakonowi, któremu groziło zagubienie się z powodu rosnącego prestiżu i wpływów uzyskanych przez braci w Kościele i społeczeństwie, św. Bonawentura wskazywał na wartości ubóstwa, pokory, wierności codziennym obowiązkom, życia modlitwy i życia braterskiego, a także zachęcał do prostego i skromnego stylu życia. W tym sensie wielką wagę miało ponowne spisanie przez niego biografii św. Franciszka: bez tego wzorca piękna, w którym jaśnieje mistyczna miłość Boga i wspaniałomyślne zaangażowanie na rzecz świata w komunii z ubogim Chrystusem, bracia na próżno prowadziliby autentyczne życie zakonne.
Oprócz pielęgnowania jakości życia duchowego rodziny franciszkańskiej, św. Bonawentura zajął się także przygotowaniem braci do podjęcia posługi na płaszczyźnie edukacji, kultury oraz potrzeb duszpasterskich przed jakimi stał ówczesny świat chrześcijański, organizując i promując jasno określony przebieg studiów. Chodziło o kontynuowanie wyboru jaki podjął swego czasu św. Franciszek w odpowiedzi na wymogi reformy ogłoszone w 1215 r. przez Sobór Laterański IV. Święty z Bagnoregio wyczuwał jak ważną rzeczą jest obecność braci franciszkanów i ich posługa na rzecz Kościoła powszechnego, stąd polecał, aby mieli oni jak najlepsze wykształcenie i przygotowanie duszpasterskie, nie ulegając z tego powodu próżnej chwale lub nie popadając w konkurencję z Kościołami lokalnymi. Bracia, wolni od mechanizmów rywalizacji i od żądzy władzy, powinni stać się przekazicielami zrozumiałej i oświecającej nauki, nacechowanymi pokorą i kompetencją, zgodnie z oczekiwaniami czasów i wymaganiami Ewangelii.
Św. Bonawentura zachęca nas zatem do dokonania dwóch ważnych wyborów. Po pierwsze skłania nas do odnawiania i do zachowania więzi z ideałem życia ewangelicznego, który w św. Franciszku ma swój niepowtarzalny wzór. Dzięki tej więzi możemy i dziś być braćmi otwartymi na potrzeby tego świata, zdolnymi do przekazywania słowa nacechowanego prostotą, radością i duchem uniżenia, braterstwem i duchem prorockim. Po drugie św. Bonawentura wskazuje, że nasza obecność w Kościele musi być ożywiana mądrością teologiczną, dobrym przygotowaniem duszpasterskim i zaangażowaniem apostolskim. Innymi słowy przypomina nam, że aby być solą ziemi i światłem świata – z właściwie „franciszkańskim” posmakiem – trzeba być nie tylko głosicielami wiarygodnymi ze względu na styl życia, ale także „kompetentnymi” w sposobie przekazywania słowa, które zbawia (8).
Św. Bonawentura przypomina nam także, że istnieją trzy niezbywalne elementy naszego życia franciszkańskiego, które uczynią z nas braci zachowujących ścisłą więź z ludem i osoby niosące dobrą nowinę po drogach świata: stała i autentyczna relacja z tajemnicą miłości Boga; życie braterskie, w którym szczególne miejsce zajmuje duch przebaczenia i naznaczone pokojem człowieczeństwo; solidne przygotowanie intelektualne i mądrościowe pozwalające prowadzić kompetentny i skuteczny dialog ze światem. W tym wszystkim nie chodzi o przywrócenie wielkości instytucjonalnej Zakonu, ale – być może – o przyjęcie z pokorą naszego obecnego stanu spadku liczby braci i obecności, a tym samym – wsparci odnowionym spojrzeniem na św. Franciszka – o powrót do bycia prawdziwymi „braćmi mniejszymi”. To właśnie z tego punktu trzeba nam od nowa wyruszyć w drogę z pasją, inteligencją i wspaniałomyślnością, pociągnięci pragnieniem głoszenia przesłania ewangelicznego, tego samego, które zrealizował św. Franciszek a ponownie zaproponował św. Bonawentura, przesłania zdolnego – dzięki naszym czynom i przepowiadaniu – dotknąć umysłu i serca współczesnego świata, stęsknionego nadziei i wciąż pragnącego patrzeć Ponad, aby spotkać Innego.
ZAKOŃCZENIE
Krąg, często pojawiający się w tekstach św. Bonawentury, to metaforyczna figura używana do wskazania rodzaju ruchu zachodzącego między Bogiem i człowiekiem. Relacja pomiędzy Bogiem i człowiekiem ma charakter nie tyle wertykalny co obiegowy, gdzie zarówno Bóg jak i człowiek pobudzani są zbieżnym dążeniem „jeden ku drugiemu”: dwaj pielgrzymi złączeni tym samym pragnieniem komunii. Człowiekowi ruszającemu w drogę towarzyszy troskliwość Tego, który stał się pielgrzymem po to, aby spotkać człowieka dokładnie tam, gdzie się znajduje. Ostatnim aktem wędrówki rozumu i serca nie będzie „zrozumienie” w znaczeniu dominowania, ale będzie „bycie zrozumianym”, bycie wręcz przygarniętym przez Tego, który dla samej miłości przebywa między nami, pozwalając się spotkać w każdym naszym wysiłku na rzecz jedności, prawdy i dobra. To wyraziste przesłanie, które św. Bonawentura powierza nam, abyśmy je przyswoili i przekazywali innym, niech stanie się znakiem naszej obecności w tych trudnych latach gwałtownych przemian. Niech św. Bonawentura pomoże nam „rozwinąć skrzydła nadziei”, która ponagla nas do tego, byśmy, jak on, stawali się niestrudzonymi poszukiwaczami Boga, piewcami piękna stworzenia i świadkami tej Miłości i tego Piękna, które „wszystko wprawia w ruch”.
_____
1 „Dusza bowiem nie jest kontemplacyjna bez ożywiającego pragnienia. A zatem pragnienie przysposabia duszę do przyjęcia oświecenia” (Collationes in Hexaëmeron, 22, 29).
2 Wspomnijmy niektóre spośród głównych tekstów: O potrójnej drodze, Rozmowa z samym sobą (Soliloquium), Do sióstr o doskonałości życia, O kierowaniu duszą, Traktat o przygotowaniu do Mszy św.
3 Drzewo życia, Pięć świąt Dzieciątka Jezus, Oficjum o Męce Pańskiej i Mistyczny krzew winny.
4 Oprócz monumentalnego Komentarza do Sentencji przypomnijmy tylko niektóre dzieła teologiczne: O sprowadzeniu nauk do teologii, Droga duszy do Boga, O siedmiu darach Ducha Świętego, Collationes in Hexaëmeron.
5 „Zapraszam więc czytelnika najpierw do modlitwy błagalnej do ukrzyżowanego Chrystusa… Niech nikt nie wierzy, że wystarczy mu czytanie bez namaszczenia, badanie bez pobożności, dociekanie bez podziwu, rozważanie bez radości, pilność bez czci, wiedza bez miłości, pojętność bez pokory, zapał bez łaski Bożej i zgłębianie bez wlanej przez Boga mądrości” (Droga duszy do Boga, Prolog, nr 4, w: Św. Bonawentura, Droga duszy do Boga i inne traktaty, Poznań 2001, s. 17).
6 „Franciszkański święty [Bonawentura] uczy nas, że każde stworzenie nosi w sobie strukturę trynitarną, tak realną, że mogłaby być spontanicznie kontemplowana, gdyby spojrzenie człowieka nie było ograniczone, niejasne i wątłe. W ten sposób ukazuje nam wyzwanie, by próbować odczytać rzeczywistość w kluczu trynitarnym” (Papież Franciszek, Encyklika Laudato si’, Watykan 2015, nr 239).
7 Konstytucje narbońskie, Życiorys większy i Życiorys mniejszy św. Franciszka oraz Obrona ubogich.
8 „W tym tkwi mądrość mędrca: aby nasza wiedza kierowała nie gdzie indziej, jak tylko do Boga, który jest nieskończonym pragnieniem” (Collationes in Hexaëmeron, 19, 27).
MINISTROWIE GENERALNI PIERWSZEGO ZAKONU FRANCISZKAŃSKIEGO I TOR
Fr. Michael Anthony Perry, OFM
Fr. Marco Tasca, OFMConv
Fr. Mauro Jöhri, OFMCapp
Fr. Nicholas Polichnowski, TOR
Rzym, 14 lipca 2017
Wigilia Święta świętego Bonawentury
Zob.: Pięć Świąt Dzieciątka Jezus, Św. Bonawentura / Czytelnia
Zobacz innych świętych Franciszkańskich