Św. Franciszek z Asyżu

Św. Franciszek z Asyżu

Urodzony w Asyżu w 1181 lub 1182 roku w rodzinie bogatego kupca – Piotra Bernardone, matką jego była Joanna zwana także Pica (Pika). Symboliczne jest miejsce jego narodzenia – według legendy przyszedł na świat w stajni, która znajdowała się na parterze ojcowskiego domu – niczym Ten, za którym radykalnie pójdzie wiele lat później.
W swej młodości był bardzo popularnym wśród rówieśników i towarzyskim chłopcem. Czas swój spędzał na zabawach i hulankach. Był przywódcą wielu rozrywkowych grup.

W wieku – niektórzy podają, że 18 lat, inni, że 21 lat – walczy na wojnie z Perugią. Tam dostaje się do niewoli, w której spędza rok (1202/1203 – 1204). W 1204 roku z powodu ciężkiej choroby zostaje zwolniony z wiezienia i powraca do rodzinnego Asyżu. Podczas tej długiej choroby zaczynają się pojawiać oznaki poważnego kryzysu duchowego, który trapił  Franciszka. Zaczął on patrzeć inaczej na świat – wydawał mu się jakby inny i obcy zarazem. Nie był to jednak jeszcze początek przemiany.
W 1205 roku postanowił zrealizować swe chłopięce marzenie – matka mu przecież od małego czytała poematy o rycerzach. On więc również – postanowił zdobyć tytuł rycerski chwałę – w tym celu udał się do Apulii. Podróż ta jednak została przerwana w Spoleto – gdzie w czasie snu odezwał się do niego Jezus: „Komu lepiej służyć? Panu, czy jego słudze?”

Zrozumiał wówczas, że goni za pozorną wielkością i co innego jest jego przeznaczeniem. Odmieniony i z przepowiednią, że będzie wielkim księciem, wraca do Asyżu, gdzie spotkanego po drodze trędowatego hojnie obdarza i całuje. Odsunął się od towarzystwa przyjaciół, a czas zaczął spędzać teraz na samotnej modlitwie w grocie. Często też modli się w asyskim kościele św. Damiana (San Damiano). Tam pewnego dnia z krzyża nad ołtarzem słyszy głos samego Chrystusa: „Franciszku, idź odbuduj mój kościół”. Słowa te potraktował bardzo poważnie. W krótkim czasie zrzeka się całego swego majątku – stoi na placu miasta całkowicie nagi. I zaczyna odbudowywać kościół Chrystusa. Myśląc, że chodzi o budowle – bierze się za naprawę trzech kościołków w okolicy Asyżu – San Damiano, San Pietro Della Spina i Santa Maria degli Angeli, zwanego Porcjunkulą.

W tym okresie poruszył swą postawą cały Asyż, jedni byli zachwyceni, a drudzy zgorszeni. Franciszek cały czas czekał na jakieś nowe wskazówki od Pana, co ma dalej robić w życiu, jakie jest jego powołanie. I otrzymał je – zaraz po skończeniu odbudowy ostatniego z kościółków. 24 lutego 1208 roku usłyszał na Mszy św. słowa, które go uderzyły. W Ewangelii była mowa o rozesłaniu apostołów i ich ubóstwie: „Nie bierzcie nic na drogę, ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy, nie miejcie też po dwie suknie” (Łk 9, 3)
Po skończonej Mszy poprosił kapłana, by wytłumaczył mu ten fragment. W jego świetle rozpoznał z ogromną radością swe powołanie i misję.
Zrealizował je bardzo dosłownie – natychmiast zrzuca swój habit eremicki i przywdziewa brązową tunikę – typowy chłopski strój ludzi z Umbrii. Chodząc boso, nawołuje ludzi do pokuty. Od tego czasu „to, co przedtem wydawało się Franciszkowi słodkim i przyjemnym, stało się dla niego nieznośne i gorzkie, a przeciwnie wielka słodycz i radość sprawiały mu rzeczy, które przedtem budziły w nim wstręt i odrazę”. Wielu uważało go za wariata, szydzili z niego starsi i młodsi. On znosił to z pokojem i pokorą. Nie stronił już więcej od trędowatych, ale z szacunkiem się nad nimi pochylał. Nie wytykał nikomu grzechów, ale samego siebie uważał za grzesznika, który powinien się poprawić.

Jego przykład daje nadzieję przygnębionym i ulgę strapionym. Głosi posłannictwo Jezusa streszczając je w krótkich franciszkańskich słowach: „Pokój i dobro!”
Miłował przyrodę – słynne są jego kazania do ptaków i rozmowa z groźnym wilkiem, który od spotkania z Franciszkiem nigdy więcej już nie wyrządził krzywdy.
Głosił kazania o pokoju i „czynił pokój wobec tych, którzy nienawidzili pokoju” – jak napisał jego biograf św. Bonawentura.

Swoją postawą zmusza do refleksji wielu ludzi i 16 kwietnia 1208 roku przyłączają się do niego pierwsi naśladowcy – szanowani asyżanie: szlachetnie urodzony i bogaty Bernard z Quintavalle i doktor prawa Piotr Catani. Jeszcze w tym samym roku dołącza do nich Idzi z Asyżu (pochodzący z warstwy plebejskiej) i ośmiu następnych towarzyszy.
Miejscem zamieszkania Franciszka i jego pierwszych jedenastu towarzyszy było Rivotorto. Żyli tam w heroicznym ubóstwie i ogromnym wyrzeczeniu. Utrzymywali się tylko z jałmużny – stad też mówi się o zakonie założonym przez św. Franciszka – zakon żebraczy.

Wśród tych, u których wzbudzał podziw była również inna mieszkanka Asyżu – Klara Ofreduccio – późniejsza św. Klara.

W następnym roku – 1209 dostają ustną zgodę od papieża Innocentego III na zatwierdzenie reguły.
W 1211 r. pierwsi franciszkanie zamieszkali w Porcjunkuli, skąd zaczął się okres działalności apostolskiej. Uzyskana od papieża zgoda na nieskrępowane głoszenie pokuty przez niego i pozostałych braci została z wielką gorliwością wykorzystana. Wyprowadził poza mury klasztorów życie duchowe. Wędrując po miastach i wioskach głosili pokutę i Dobrą Nowinę. Każde kazanie Franciszek poprzedzał pozdrowieniem „Niech Pan obdarzy was pokojem”. Jego proste, żarliwe i dociekliwe słowo docierało w głąb ludzkich serc. Ludzie przypominali sobie o Stwórcy, Jego przykazaniach, sprawiedliwości i miłosierdziu Boga.

W jego przepowiadaniu daje się odszukać jeden, bardzo charakterystyczny rys – pojawia się to również w jego pismach – to bardzo głęboki szacunek do wszystkich kapłanów, nawet tych ewidentnych grzeszników. Ze względu na godność ich święceń i cześć dla Kościoła – nigdy tego szacunku nie stracił.
Nauczał również szacunku i czci dla każdego człowieka – czy to bogatego, czy biednego, pana lub sługi, dobrego lub złego.
Jego odważne głoszenie, mówienie prawdy bez upiększeń, czy pochlebstw sprawiło, że słuchało go naprawdę wielu – nawet wykształceni i cieszący się sławą słuchali go z bojaźnią.
Każdy stan przybywał by go słuchać – i świeccy, i duchowni, czy zakonnicy. Kochał każde stworzenie. Bo każde – pochodziło od Boga.
Franciszek w ciągu piętnastu lat (1208 – 1224) przemierzył większą część Włoch.

W niedzielę palmową roku 1211 lub 1212 spotyka się ze św. Klarą i wraz z nią zakłada zakon Klarysek – czyli II Zakon Franciszkański – dla kobiet. Dzieje się to w Porcjunkuli.

Franciszkanie otrzymują również górę La Verna (Alwernia).
W czasie Soboru Laterańskiego IV (1215 rok) Franciszek spotyka założyciela – tak jak i on – zakonu żebraczego – Dominika Guzmana – twórcę zakonu dominikanów.
Franciszka nie opuszcza też myśl o głoszeniu Jezusa tam, gdzie jeszcze nigdy o Nim nie słyszeli i pragnienie męczeństwa.
Z Porcjunkuli wyrusza więc na wyprawy poza teren Włoch – najpierw w kierunku Syrii w 1212 roku – zostaje zawrócony z drogi z powodu burzy na morzu, a potem do Maroka przez Francję i Hiszpanię, lecz i z tej wyprawy musi zawrócić z powodu choroby.
Misjonarze franciszkańscy jednak w te miejsca przybyli (do Syrii i Palestyny pod przewodnictwem brata Eliasza).
W roku 1219 wyrusza w drogę morską na Bliski Wschód i spotyka się z sułtanem Egiptu, Melek El – Kamelem. Został przez niego bardzo serdecznie przyjęty. I choć Franciszek nie nawrócił sułtana, ani nie zdobył męczeństwa dla siebie, to jednak tym spotkaniem i swoją postawą dał przykład chrześcijaństwu pierwszego pokojowego i jednocześnie apostolskiego spotkania z muzułmanami.
W tym czasie nawiedza także święte miejsca Palestyny. Wysyła wciąż braci na misje – na wschód i do Afryki.

Po powrocie – w 1221 roku, na prośbę wielu ludzi tworzy przepisy chrześcijańskiego życia dla ludzi świeckich. Dla tych, którzy chcieli żyć według jego nauczania w duchu Ewangelii. Powstaje Trzeci Zakon (Tercjarze) – po pierwszym dla mężczyzn, II – drugim dla kobiet, ten ma być dla ludzi świeckich.
Zrzeka się również przywództwa zakonowi. W 1223 roku Papież Honoriusz III zatwierdza w końcu oficjalnie regułę zakonu.

W Greccio tego samego roku w święta, Franciszek wystawia pierwszą w świecie bożonarodzeniową szopkę. Chce w ten sposób unaocznić ludowi tajemnicę Bożego narodzenia. W czasie tej Mszy posługuje też jako diakon. Warto powiedzieć, iż choć Franciszek miał święcenia diakonatu, to jednak z pokory nigdy nie dążył do święceń kapłańskich i nigdy ich nie otrzymał.

Po powrocie ze Wschodu podupadł na zdrowiu i przygotowywał się już do śmierci. W tym czasie zaczyna też przeżywać doznania mistyczne. Dążył do jak najściślejszego zjednoczenia z Ukrzyżowanym. W tym też celu – usunął się latem 1224 roku na górę Alwernię. Tam, we wrześniu tegoż roku ukazuje mu się Chrystus pod postacią skrzydlatego i ognistego serafina i odciska na jego ciele stygmaty. Otwarte i krwawiące rany, z cielesnymi gwoźdźmi –  długich i zakrzywionych ostrzach. Miał je na rękach, stopach i z boku.
Z Alwerni powrócił niczym żywy obraz ukrzyżowanego Chrystusa.
Męczył się też przez długi czas z bolesną chorobą oczu, której nabawił się na Wschodzie. By się wyleczyć, poddał się bolesnemu zabiegowi przypalania oczu – mówi się, iż to właśnie wtedy powstała zwrotka „Pieśni słonecznej” o ogniu – „Pochwalony bądź, Panie, przez brata naszego, ogień”.

Wszystkie te zabiegi nie przyniosły pożądanego efektu – Franciszek zmarł wieczorem 3 października 1226 roku w Porcjunkuli. Umarł, położony na własne życzenie – na gołej ziemi – w wieku około 45 lat.
Nazajutrz rano, w uroczystej procesji lud Asyża przeniósł jego ciało do kościoła św. Jerzego w Asyżu. Jego ciało przebywało tam cztery lata, aż przeniesiono je 25 maja 1230 roku na Wzgórze Rajskie do nowej bazyliki św. Franciszka, która powstała dzięki staraniom Brata Eliasza. Jest ona pierwszym miejscem jego kultu.

Jego życie jest wspaniałym przykładem dla wielu ludzi po dzisiejsze nam czasy. I choć po jego śmierci powstały rozłamy wewnątrz zakonu, nie są one na tyle mocne, by mogły przyćmić swego założyciela. Nie brały się one z ludzkiego egoizmu, były one raczej wynikiem chęci wiernego podążania za Franciszkiem. Dlatego to na przestrzeni wieków pojawiły się rozłamy i dziś wśród pierwszego zakonu (męskiego) mamy Zakon Braci Mniejszych Konwentualnych (OFM Conv), Zakon Braci Mniejszych (OFM) i Zakon Braci Mniejszych Kapucynów (OFM Cap). Czy jednak między nimi są aż tak ogromne różnice – skoro każdy zakon ma za swoją regułę tę, ułożoną przez św. Franciszka? Myślę, że nie bardzo – każdy z nich jest wierny swemu założycielowi.

Jest on tak wspaniałym wzorem do naśladowania, że franciszkanie są chyba najliczniejszym zakonem na świecie (w Polsce na pewno -wszystkich jest aż 10 prowincji franciszkańskich! Żaden zakon tyle nie ma).
Św. Franciszek przedstawiany jest w ikonografii w habicie z kapturem (najczęściej brązowym, choć zdarza się też, że czarnym – franciszkanie konwentualni maja właśnie czarne habity), przepasanym białym sznurem z trzema węzłami, które symbolizują składane przez braci śluby: posłuszeństwa, czystości i ubóstwa. Na wielu wizerunkach trzyma również krucyfiks. A czasem pod jego stopami leży  czaszka – jako  symbol umartwienia. Na wielu obrazach jest również przedstawiany w chwili otrzymania stygmatów na górze Alwernia.
W jego otoczeniu możemy też spotkać zwierzęta – jest też patronem ekologów.

Jego wspomnienie Kościół Katolicki obchodzi 4 października. W kościołach franciszkańskich jednak wieczorem 3 października jest odprawiane nabożeństwo „Transitus” (po łacinie – przejście), na pamiątkę jego przejścia z tej ziemi do chwały nieba.

 

Papieże o św. Franciszku z Asyżu

Jan XXIII
Przemówienie u grobu św. Franciszka z Asyżu – 1962.10.04 – Asyż

Wielebni Bracia, drodzy synowie.

Dwa świetlane imiona wyznaczają granicę Asyżu i duchowego centrum tego miasta: u jego progów – Najświętsza Maryja Panna Anielska, na szczycie – Rajskie Wzgórze rozbrzmiewające imieniem Franciszka.
«0, Franciscus pauper et humilis, caelum dives ingreditur! / O, Franciszek ubogi i pokorny, do nieba wstępuje bogaty!»
Delikatna harmonia tych niebiańskich światłości przepełnia natychmiast czułością nasze serca.
Dziś rano Matka Jezusa i nasza Matka przyjęła nas łaskawie w swym loretańskim sanktuarium. Wspomina się tam tajemnicę Wcielenia na pierwsze uderzenie dzwonu na „Anioł Pański”, który falą wzruszenia zalewa cały świat.

U bram Asyżu wita nas nie tylko wyobrażenie błogosławionych duchów, które zawsze stoją przed obliczem Przenajświętszej Trójcy i niby wieńcem otaczają Matkę Bożą ale także wszystkich pozostałych, które Bóg w swej miłosiernej dobroci dał nam za stróżów i opiekunów każdego naszego kroku i każdej stronicy historii ludzkiej.

O, Maria, Regina Angelorum! / O, Maryjo, Królowo Aniołów! Z tego miejsca wskazujesz nam drogę do Raju, który to wzgórze przedziwnie wyobraża i rozpalasz zbiorowy entuzjazm w obliczu zbliżającego się Soboru Powszechnego, który ma być prawdziwym, wielkim świętem nieba i ziemi, aniołów, świętych i ludzi: na cześć Twoją i Twojego przeczystego Oblubieńca, św. Józefa, na cześć św. Franciszka i wszystkich Świętych oraz na chwałę i dla triumfu, w duszach i narodach, Imienia i Królestwa Jezusa Chrystusa – Odkupiciela i Nauczyciela rodzaju ludzkiego.

To św. Franciszek zawarł w jednym słowie naukę dobrego życia, ucząc nas, jak winniśmy oceniać wydarzenia, jak mamy nawiązywać łączność z Bogiem i z naszymi bliźnimi, a słowo to stało się nazwą wzgórza okalającego okryty chwałą grobowiec Biedaczyny: «Raj, Raj!»

I – Czcigodni Bracia i umiłowane dzieci! Zapowiedzią i przedsmakiem Raju na ziemi jest godne i święte życie.

To przede wszystkim jest ważne, to ma wartość absolutną: znać Boga, słuchać jego przykazań, przyjmować owoce odkupienia i iść, postępować «in iustitia et sanctitate coram ipso, omnibus diebus nostris / w sprawiedliwości i szczerości wobec Niego, we wszystkie dni nasze» (por. Łk 1,75).

Na takiej, a nie innej podstawie wznosi się gmach społecznej kultury; dzięki takiej właśnie prawdziwej wielkości, która rodzi się z praktykowania cnoty i z dążenia do świętości, człowiek jest w stanie właściwie korzystać z daru wolności, jest w stanie krzewić sprawiedliwość, bronić pokoju i budować pokój.

Na tej wyżynie pozwalającej poznać przedsmak Raju dusza wibruje wciąż młodzieńczym zapałem, a życie nabiera barw zwycięstwa.

Posiąść Boga: o tym najpierw marzył, a potem postawił sobie za cel Franciszek z Asyżu. Za młodu miał wszystko, lecz nic mu nie wystarczało. Zapragnął oddać się Panu, by posiąść Boga tak żarliwie, jak tylko było to możliwe, i aby ten cel osiągnąć, wyzuł się ze wszystkiego, co doczesne.

Czcigodni Bracia i umiłowane dzieci! I dzisiaj, i zawsze ideał świętości – w życiu kapłana, zakonnika i misjonarza, w rozlicznych formach apostolstwa wiernych świeckich – pociąga i przyciąga młode dusze, do których w przeddzień otwarcia Soboru Powszechnego z tego świętego wzgórza miło Nam skierować słowa zachęty i błogosławieństwa.

Dziewięć lat temu, dokładnie 4 października, odprawialiśmy Mszę przy tym papieskim ołtarzu. Po Ewangelii, odnosząc się do sensu ukrytego w słowach Jezusa: «Wysławiam Cię, Ojcze, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom» – wyprowadziliśmy z nich ten oto prosty komentarz: «Takim właśnie obiecano Królestwo Niebieskie, a jeśli tylko takim – a więc nie pyszałkom ani wichrzycielom – to tu wraz ze Św. Franciszkiem, tu zaprawdę znajdujemy się u bram Raju. Albowiem mądrość ludzka, doczesne bogactwa, bezwzględne panowanie, wszystko, czym pod różnymi imionami karmi się świat – fortuna, wielkość, polityka, potęga i despotyczna władza – wszystko to w zetknięciu z tą nauką traci moc i w proch się rozpada».

  1. – Tak, czcigodni Bracia i umiłowane dzieci! Raj na ziemi – to umiar i mądrość w korzystaniu z tych pięknych i dobrych rzeczy, które Opatrzność rozsiała po świecie: do nikogo nie należą one bez reszty – potrzebne są wszystkim.

Stawiamy sobie pytanie, w jakim celu Bóg obdarzył Asyż tą zachwycającą przyrodą tym blaskiem sztuki, tym urokiem świętości unoszącym się niejako w powietrzu, który pielgrzymi i zwiedzający odczuwają niemal konkretnie?

Odpowiedź przychodzi łatwo. Po to, by ludzie poprzez ten dar wspólnego i uniwersalnego języka nauczyli się rozpoznawać Stwórcę i potrafili dostrzec, iż są dla siebie braćmi.

Z okazji wspomnianej pielgrzymki do Asyżu w 1953 roku przybyliśmy tu wraz z licznymi delegacjami środowisk kościelnych i świeckich, by w imieniu naszego regionu skłonić się w hołdzie przed grobem Biedaczyny. I dziś jeszcze ze wzruszeniem wspominamy chwilę, w której zapłonęła lampa zapalona owego dnia przez Burmistrza naszej umiłowanej Wenecji.

Jak wzniosłej wymowy nabiera ten obrzęd, powtarzany wczoraj i dziś i w ciągu wieków i we wszystkich czcigodnych bazylikach Wschodu i Zachodu?!

Św. Bernard Opat, przypisując Imieniu Jezusowemu przymioty, które z natury swojej posiada oliwa, mówi: «Oleum lucet, ungit, pascit. Fovet ignem, nutrit carnem, lenit dolorem. Lux, cibus, medicina / Olej rozświetla, namaszcza, żywi. Podtrzymuje ogień, karmi ciało, łagodzi ból. Światło, pokarm, lekarstwo».

Lampą ziemi jest Chrystus. Ponawiamy mistycznie ten obrzęd tu dzisiejszego wieczoru na grobie Franciszka. Wszak niczego innego nie pragnął, jak tylko być wiernym obrazem Ukrzyżowanego Boga, który przelał swoją Krew, aby oświetlić drogę człowieka, by być mu pokarmem i lekiem.

W imię Chrystusa, naszego Pana i Jego mocą niech nastanie pokój dla ludów, dla narodów, dla rodzin, a z daru pokoju niechaj na wszystkich spłynie dar uczestnictwa w upragnionej pomyślności duchowej i materialnej, która rozwesela dusze i zachęca do pogodniejszego i bardziej szlachetnego życia.

Niech nastanie pokój i zgoda, a od krańca do krańca świata niech ludzie wspólnie dzielą się ogromnymi bogactwami wszelkiego rodzaju i różnej natury, które Bóg oddał pod władzę umysłu, woli i zdolności poznawczych człowieka, aby wraz z ich sprawiedliwym rozdziałem umacniały się te zasady społecznego życia, które od Boga pochodzą i ku Bogu kierują.

***

W twardej skale tego Rajskiego Wzgórza spoczywają szczątki Świętego czczonego przez cały świat.

Czterdzieści cztery lata trwało ziemskie życie Franciszka. Pierwszą jego część, około połowy, wypełniło poszukiwanie dobra – tak, jak się je na ogół pojmuje – lecz było to poszukiwanie daremne, bo nic nie mogło zadowolić syna «messer Bernardone / wielmożnego Bernardone», targanego ustawicznym niepokojem. Lecz drugą część życia poświęcił przygodzie, która wydawała się szaleństwem, była zaś początkiem wiecznotrwałej misji i niezniszczalnej chwały. Natchnieni tą misją i chwałą pragniemy wyrazić tu pragnienie, którym ogarniamy Asyż, Italię i wszystkie narody.

O  święte miasto Asyż, zna ciebie cały świat, bo z ciebie wyszedł Poverello, twój Święty, «cały seraficzny w gorliwości)). Obyś umiało docenić ten przywilej i ukazać ludziom obraz wiernego trwania w tradycji chrześcijańskiej, które oby i dla ciebie stało się tytułem do prawdziwej i nieprzemijającej chluby.

A ty, umiłowana Italio, na której brzegu zatrzymała się łódź Piotrowa i z tego to naprzód powodu ze wszystkich krain zbiegają się do ciebie – a ty przyjmujesz ich z najwyższym szacunkiem i miłością – ludzie z całego ziemskiego globu: obyś potrafiła strzec tego świętego testamentu, bo twoim to obowiązkiem w obliczu nieba i ziemi.

O  ludy dawnego i nowego świata, wszystkie drogie naszemu ojcowskiemu sercu! Umiejcie odczytać z Bożej księgi wspólną misję cywilizacji i pokoju, jaką w różnych postaciach wyznaczył wam Bóg i którą z Jego woli macie pełnić w otwartości i światłości umysłu, dążąc ku nowym horyzontom prawdziwej wielkości duchowej.

Na koniec pragniemy skierować do każdego narodu słowa zachęty wyjęte z Księgi Eklezjastyka, wyrażające wzruszenie serca, które wszystkim błogosławi i wszystkich ogarnia:

«Posłuchajcie mnie, pobożni synowie, rozwijajcie się jak róża rosnąca nad strumieniem wody! Wydajcie przyjemną woń jak kadzidło, rozwińcie się jak kwiat lilii, podnieście głos i śpiewajcie pieśń, wychwalajcie Pana z powodu wszystkich dzieł Jego! Collaudate canticum et benedicite Dominum in operibus suis / Śpiewajcie pieśń i błogosławcie Pana w Jego dziełach)). Amen. Alleluja.

Jan Paweł II

Idźcie śladami św. Franciszka
11 lutego — Przemówienie Ojca Świętego do bernardynów z Polski i Ukrainy

We wtorek 11 lutego Ojciec Święty spotkał się z 80–osobową grupą bernardynów z Polski i z Ukrainy, którzy przybyli do Rzymu w pielgrzymce dziękczynnej z okazji 550. rocznicy powstania prowincji bernardyńskiej w Krakowie.

Drodzy Bracia w biskupstwie, czcigodni Ojcowie i drodzy Bracia Bernardyni!

Serdecznie witam was wszystkich. Przybyliście do Rzymu, nawiedzając po drodze groby św. Franciszka i św. Bernardyna ze Sieny, aby tu, u apostolskich grobów Piotra i Pawła dziękować Bogu za 550 lat obecności bernardynów na ziemi polskiej. Chętnie przyłączam się do tego dziękczynienia, bo wiem, jak wiele dobra ta obecność przyniosła, jak bardzo wpisała się w naszą rodzimą duchowość i kulturę.

Jubileusz ten wiąże się z fundacją klasztoru w Krakowie. Bliski mojemu sercu jest ten klasztor i ta bazylika przy ul. Bernardyńskiej. Wiele razy przychodziłem tam jeszcze za młodych lat, potem jako kapłan, a z kolei jako biskup krakowski. Wiele też było spotkań z waszą wspólnotą. W sposób szczególny jednak pozostało w mojej pamięci to spotkanie oraz naukowe sympozjum, jakie odbyło się w ramach jubileuszu św. Franciszka w kwietniu 1976 r. Pamiętam, że mówiłem wtedy na rozpoczęcie: «trzeba nam się bardzo modlić o Franciszka naszych czasów. Może nie o jednego — może o bardzo wielu. Żyjemy w epoce, w której Sobór Watykański objawił w głąb i wszerz wymiar Ludu Bożego. Może więc trzeba w tych naszych demokratycznych czasach, ażeby Franciszek stał się profilem nas wszystkich: całego Kościoła w Polsce».

Wydaje się, że te słowa nie utraciły niczego ze swej aktualności. Co więcej, można odnieść wrażenie, że człowiek i świat początku trzeciego tysiąclecia może bardziej niż kiedykolwiek oczekuje, ażeby przeniknął go duch św. Franciszka. Dzisiejszy człowiek potrzebuje Franciszkowej wiary, nadziei i miłości; potrzebuje radości, jaka płynie z ubóstwa ducha, czyli z wewnętrznej wolności; pragnie na nowo uczyć się umiłowania wszystkiego, co stworzył Bóg; potrzebuje w końcu, aby pokój i dobro zapanowały w rodzinach, społecznościach i między narodami. Potrzebuje tego Polska i Ukraina, i cały świat.

Dlatego wasza wspólnota, która — przeżywając jubileusz — patrzy w przeszłość i dziękuje Bogu za wszelkie dobro minionego czasu, jest w sposób szczególny wezwana do tego, aby patrzeć również w przyszłość. Jesteście wezwani, ażeby prosić Boga, by coraz pełniej czynił was świadkami tego Franciszkowego ducha. O to też razem z wami się modlę. A ponieważ przeżywamy Rok Różańca Świętego, czynię to przez wstawiennictwo Maryi, przyzywając tego, który był Jej niezwykłym czcicielem — waszego założyciela i patrona św. Bernardyna ze Sieny.

Bogu dziękuję również za 10 lat istnienia Kustodii św. Michała Archanioła na Ukrainie. To wprawdzie niewielki jubileusz, ale ważny; stanowi zaproszenie do wielkiego dziękczynienia za każde dobro, jakie stało się udziałem umiłowanego Ludu Bożego na Ukrainie dzięki waszej wytrwałej i pełnej oddania posłudze. Niech to dobro pomnaża się i w przyszłości.

Raz jeszcze dziękuję Bogu za serdeczne przyjęcie, jakie prowincja Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny zgotowała mi w kalwaryjskim sanktuarium. Życzę, aby wasza wspólnota rosła w liczbę i w łaski, a wstawiennictwo i przykład świętych patronów Franciszka i Bernardyna by wspomagały was na drogach świętości.

Następnie Ojciec Święty dodał po angielsku:
Pragnę również bardzo serdecznie pozdrowić profesorów i kleryków z Seminarium Mundelein w Chicago. Niech Bóg wam błogosławi!
Szczęść Boże!



Zobacz innych świętych Franciszkańskich